

REMIS SPRAWIEDLIWY, ALE…
Z przebiegu gry remis 1:1 Wisły w Legnicy jest sprawiedliwy, bo to był wyrównany mecz. No, ale w futbolu sprawiedliwie zawsze nie jest i z tego punktu widzenia wiślacy mają prawo odczuwać niedosyt. Prowadzili przez dłuższą część drugiej połowy, bramkę stracili po prostym i niewymuszonym błędzie, a w dodatku po rykoszecie. To 1:0 naprawdę było do utrzymania!

DOBRA ORGANIZACJA GRY W OBRONIE
Wiślacy mogą mieć niedosyt po meczu w Legnicy również z tego powodu, że ich organizacja w grze obronnej była naprawdę dobra przez większość czasu. Miedź zagrażała Wiśle przede wszystkim po stałych fragmentach gry, ale jeśli chodzi o klarowne sytuacje, to gospodarze mieli ich bardzo mało. Działo się tak m.in. dlatego, że Wisła konsekwentnie stała dużą liczbą graczy w świetle bramki, a to powodowało, że legniczanom było bardzo trudno znaleźć lukę do oddania strzału. Paradoksalnie gol padł właśnie ze środka, ale było to wynikiem błędu Davida Junki, który fatalnie wyrzucił aut. Wiślacy byli w tym momencie już ustawieni do wyprowadzenia ataku i nie zdołali się odbudować w obronie. To dlatego Marcel Mansfeld miał tyle miejsca i czasu, żeby oddać mocny strzał.

WIŚLACY Z POMYSŁEM NA MIEDŹ
Na pewno Wisła miała swój pomysł jak dobrać się do lidera i długo okazywał się on skuteczny. Docenił to również trener Miedzi Radosław Bella, który nie tylko chwalił „Białą Gwiazdę”, ale powiedział wprost: - Wisła miała swój plan na ten mecz. Widać było, że trener Sobolewski był bardzo dobrze przygotowany na nasz sposób gry.