

JUŻ TYLKO MATEMATYKA
Pamiętając, jak ten sezon wyglądał w różnych momentach w wykonaniu Wisły Kraków, na miejscu kibiców jeszcze chwilę wstrzymalibyśmy się ze wznoszeniem toastów za utrzymanie. „Biała Gwiazda” jednak jest tego już tak blisko, że można mówić, że jakiekolwiek nadzieje ekipom Arki Gdynia i Korony Kielce pozostawia tylko… matematyka. Jeśli bowiem weźmiemy pod uwagę, jak ostatnio radzi sobie Wisła i dwie wspomniane ekipy oraz terminarz, to trudno nam sobie wyobrazić, że Arka w czterech kolejkach będzie w stanie zgromadzić dziewięć punktów więcej niż krakowianie, a Korona nawet dwanaście. Nie, to się nie ma prawa wydarzyć…

STABILIZACJA W OBRONIE
Po wznowieniu ligi Wisła zaczęła tracić dużo bramek. Trenerowi Arturowi Skowronkowi udało się to wreszcie zatrzymać, o czym świadczą dwa ostatnie mecze rozegrane „na zero” z tyłu. I chyba nie przez przypadek tak się stało, gdy Skowronek wrócił do tradycyjnego ustawienia z czwórką obrońców.

ZMIANA W BRAMCE POMOGŁA
Na pewno w grze obronnej w jakimś stopniu pomogła Wiśle również zmiana w bramce. Jesteśmy dalecy od krytykowania Michała Buchalika, bo tak naprawdę, jeśli przeanalizować, to trudno mieć do niego pretensje o którąkolwiek z puszczonych bramek. Czasami jednak tak się dzieje, że zmiana bramkarza daje impuls całej drużynie. Pewne jest też, że Mateusz Lis w pełni wykorzystuje szansę, jaką otrzymał w ostatnich dwóch meczach.