
ZASTĘPCY DALI RADĘ
To, że w pewnym momencie przyjdą kontuzje, będą kartkowe pauzy, można się było spodziewać. Jeśli jednak ktoś miał obawy jak na grę Wisły wpłynie np. absencja Josepha Colleya, to zastępujący go Maciej Sadlok dał radę. Jeśli ktoś zastanawiał się czy Paweł Kieszek da więcej pewności siebie w bramce niż ostatnio Mikołaj Biegański, to i w tym przypadku odpowiedź musi być twierdząca. I jeśli ktoś zastanawiał się wreszcie jak na pozycji numer dziewięć poradzi sobie Luis Fernandez, który jest przecież zupełnie innym typem napastnika niż Zdenek Ondrasek, to również w tym przypadku dostał pozytywną odpowiedź. To są bardzo ważne sprawy, bo w 11-13 zawodników ligi uratować się nie da. Musi być do dyspozycji większa grupa piłkarzy.

LEPSZA DRUGA POŁOWA
Jeśli można było kręcić nosem na grę Wisły po pierwszej połowie, choć prowadziła 1:0, to po drugiej można być usatysfakcjonowanym. To już była gra, jakiej oczekują kibice. I przede wszystkim nie było kurczowego bronienia prowadzenia 2:1. Nie, Wisła szła po kolejne bramki, a po trzeciej w jej grze widać było wręcz rozmach, polot. Widać było, że po prostu presja puściła i piłkarze pokazują to, co mają najlepszego.

IMPULS Z ŁAWKI REZERWOWYCH
To czego brakowało w wielu meczach, tym razem dało wygraną Wiśle. Mowa o impulsie z ławki. Jerzy Brzęczek puścił w bój na pół godziny przed końcem Stefana Savicia i Giorgiego Citaiszwiliego. Obaj dali drużynie impuls, a ten pierwszy był wręcz bohaterem całego spotkania, bo po pierwsze strzelił niezwykle ważnego gola na 2:1, a po drugie później dorzucił jeszcze asystę przy trafieniu Nikoli Kuveljicia.

MOCNIEJSI MENTALNIE
To zwycięstwo powinno bardzo wzmocnić mentalnie drużynę. Oczywiście to jeszcze nie koniec walki o utrzymanie, wręcz jej początek. Podkreślał to zresztą na pomeczowej konferencji prasowej Jerzy Brzęczek. Z tym, że teraz piłkarze Wisły już wiedzą, że mogą wygrywać i mogą to robić wysoko.