

POKAZALI, ŻE MOŻNA WYGRYWAĆ W TAKICH MECZACH
Do tej pory Wisła Kraków wysoko wygrywała mecze, w których rywale szli z nią na wymianę ciosów, ale miała problemy w spotkaniach, gdy stosowali głęboką defensywę. Tym razem wiślacy nic sobie nie zrobili z tego, że Resovia ustawiła się w niskiej obronie. Tak ją stłamsili, że cudem było tylko jednobramkowe prowadzenie do przerwy. Sprawę dokończyli jednak w drugiej połowie.

UROZMAICONE ATAKI, RÓŻNE BRAMKI
Trener Radosław Sobolewski przed meczem bardzo odważnie powiedział, że jeśli jego zespół udowodnił, że potrafi wygrywać z rywalami, którzy preferują otwarty futbol, to teraz pokaże również, że nie warto przy Reymonta wstawiać autobusu do bramki. I rzeczywiście, Wisła przygotowała się na taki scenariusz meczu, w którym trzeba było kruszyć mur. W swoich atakach nie była jednowymiarowa. Jeśli niektórzy nabijali się w mediach społecznościowych przed meczem zakładając sondy, ile to dośrodkowań będzie wykonywała „Biała Gwiazda” - w domyśle chyba chodziło o to, że nieskutecznych - to tym razem zobaczyli drużynę, która potrafi atakować nie tylko skrzydłami, ale też np. oddawać groźne strzały z dystansu, przebijać się mądrymi akcjami środkiem boiska. Wisła w tym meczu strzelała bramki w różny sposób i udowodniła, że wachlarz rozwiązań w ofensywie ma dość szeroki.

WRESZCIE JEST SKUTECZNOŚĆ I TO JAKA!
Jeśli jeszcze niedawno były narzekania na skuteczność Wisły, czyli raczej jej brak, to dwa ostatnie mecze przynajmniej na razie zamknęły temat. Dziesięć goli w dwóch spotkaniach, drugie tyle dobrych okazji na gole. No nie ma się do czego przyczepić i tyle. Wisła po prostu kreuje mnóstwo sytuacji i nie ma cienia przypadku w tym, że jest na dzisiaj najskuteczniejszym zespołem w I lidze. A jeśli ktoś powie, że to tylko mecze z drużynami z dołu tabeli, to przypominamy, że nie było to takie proste jeszcze niedawno w starciach ze Stalą Rzeszów czy Chrobrym Głogów. Warto zatem docenić poprawę.