Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszyscy czekają na odrobinę normalności. Żeby znów było jak kiedyś

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Nadchodzący weekend ma być tym, który choć trochę przybliży nas do życia sprzed pandemii, chociaż ono nigdy nie będzie takie samo.
Nadchodzący weekend ma być tym, który choć trochę przybliży nas do życia sprzed pandemii, chociaż ono nigdy nie będzie takie samo. Przemyslaw Swiderski
Najbliższe dni mają być nowym startem, otwarciem, co wcale nie oznacza końca walki z COVID-19. Naukowcy już w czerwcu spodziewają się kolejnej fali pandemii - pewnie będzie mniej zakażonych, mniej zgonów, ale wirus jeszcze długo nie da nam o sobie zapomnieć

Zmęczeni, zestresowani, stęsknieni za odrobiną normalności: kawą wypitą w kawiarnianym ogródku, wyjściem do kina czy teatru, spotkaniem ze znajomymi, czy wspólnym rodzinnym grillem. Nadchodzący weekend ma być tym, który choć trochę przybliży nas do życia sprzed pandemii, chociaż ono nigdy nie będzie takie samo. Niektórzy już demonstracyjnie zdejmują maseczki, urządzają pikniki na świeżym powietrzu, planują wakacyjne wyjazdy. Psychologowie nie mają wątpliwości: ludzi nie można trzymać miesiącami w zamknięciu.

Kiedy w Izraelu, na początku marca, rząd zdecydował o luzowaniu obostrzeń, ludzie tańczyli na stołach, śpiewali, nie wychodzili z restauracji do rana. Podobnie było w Londynie, w którym lockdown był jednym z najdotkliwszych, bo londyńczycy miesiącami nie wychodzili z domów, nie spotykali się ze sobą, pracowali zdalnie, nie odwiedzali galerii i muzeów.

W Warszawie podobne „wielkie otwarcie” szykuje się na noc z piątku na sobotę. A dokładnie na godzinę 0:00 - w sobotę 15 maja. I tak jest w każdym dużym mieście, czy miasteczku. - Chcemy otworzyć ogródek 15 maja, równo o północy. Czekaliśmy na tę datę ponad pół roku. Szykujemy też dodatkowe atrakcje. Spodziewamy się sporego ruchu na mieście - cieszy się Tomasz Gałkowski, współwłaściciel baru „Schodki” na bulwarach wiślanych. Stoliki w „Schodkach” będą oddalone od siebie, według wytycznych sanitarnych.

Ale też zgodnie z rządowymi propozycjami, od soboty będą mogły działać ogródki restauracyjne na świeżym powietrzu. Dalej obowiązywać będą jednak limity sanitarne. Wolny musi być co drugi stolik, chyba że restaurator zdecyduje się je porozsuwać (odległość 1,5 metra) lub zbudować metrową przegrodę między nimi.

„Otwieramy ogródek gastronomiczny Kulturalnej 14 maja o 23:59:59 toastem za „otwierający się świat” zgodnie z aktualnymi obostrzeniami i planem luzowania niektórych z nich” - napisała „Cafe Kulturalna”. Nieco później, bo dokładnie o 0:01 startują bary przy dawnym Domu Partii („Rakieta”, „Cuda na Kiju” i „Zamieszanie”).

- Na razie będzie to „delikatne” otwarcie. Zapraszamy na toast kieliszkiem wina na naszym zielonym tarasie, przy muzyce. Co ważne, nasza kuchnia będzie czynna całą noc, do ostatniego klienta. Po wielu miesiącach jedzenia na wynos w końcu będzie można zjeść na porcelanowym talerzu, metalowymi sztućcami, danie podane przez uśmiechniętego kelnera w maseczce - mówi Agnieszka Łabuszewska, właścicielka klubokawiarni „Cafe Kulturalna”. Współorganizatorem „otwarcia” pod Pałacem Kultury będą nowi właściciele Kinoteki.

- Chcemy ruszyć równo o północy. Mamy nadzieję, że pogoda nam dopisze - zapowiada Jagoda Lenarcińska z „Miami Wars”. - W związku z obostrzeniami odwiedzić nas będzie mogła jedynie połowa gości, których normalnie możemy zaprosić - słyszymy. Gościom towarzyszyć będzie muzyka grana na żywo przez DJ-a. Więcej atrakcji „Miami Wars” przygotowało na sobotę.

Nad Wisłą minutę po północy otworzy się również „Plac Zabaw”, „Fala - Pawilon nad Wisłą” i „WIR”. Pobliski „Grunt i Woda” organizuje wydarzenie nazwane „Ostatni bal maskowy”, które ruszy o 23:59.

Na północ szykują się również właściciele Hali Koszyki. Przed wejściem pojawił się już ekran odliczający minuty do otwarcia ogródków gastronomicznych.

- Zapraszamy przed Halę Koszyki w piątek o godz. 23.45, gdzie na gości będzie czekać nie tylko wspaniała atmosfera, ale również niezwykła iluminacja, która rozbłyśnie na fasadzie budynku. O północy bar i restauracje zaczną serwować to, co najlepsze, a my będziemy mogli zacząć się bawić tej nocy dobrze i odpowiedzialnie - mówi Piotr Krowicki, z firmy Globalworth Poland, zarządcy Hali Koszyki. O północy otworzą się: „Sobremesa”, „Ćma”, czy „Port Royal”, a także „Bar Koszyki”.

Branża gastronomiczna jest jedną z najbardziej doświadczonych lockdownem. Kolejne obostrzenia i zakazy spowodowały, że część lokali upadła. Inne musiały się przebranżowić. Najbardziej spektakularnym przykładem takiej zmiany jest „Komu Komu”, miejsce, które z restauracji zamieniło się w ekipę remontową.

- Gastronomia bardzo się zmieniła. Zmienił się też rynek. Praktycznie nie ma teraz chętnych do pracy, bo zdążyli już zmienić zawody - tłumaczy Agnieszka Łabuszewska z „Cafe Kulturalna”. - Z dużą ciekawością czekamy na 15 maja i na weekend otwarcia. Nie wiemy jednak czy ludzie będą się bali, czy większość społeczeństwa będzie zaszczepiona. To z pewnością będzie nowy, inny świat - dodaje. Na pewno tak i nikt tak dokładnie nie wie, jak będzie on wyglądał.

- Cieszymy się, że możemy się wreszcie otworzyć. Chcemy powrócić do normalnej, zarobkowej działalności, zachowując pełną odpowiedzialność - mówi nam współwłaściciel baru „Schodki”. Przed pandemią należały do niego trzy miejsca. Do dziś przetrwały dwa. Drugie poza „Schodkami” to pizzeria „Oleandrów 3”. Na jej otwarcie Tomasz Gałkowski będzie musiał poczekać do 28 maja. Wtedy możliwe będzie przyjmowanie gości także w środku, pod dachem.

- Nie wątpię, że świat po pandemii będzie inny. Jaki? Tego nie wiem, prorokowanie to ciężki kawałek chleba. Nigdy jednak nie uwierzę, że ludzie nie będą chcieli wrócić do jednej rzeczy: bycia z innymi ludźmi. Obiecuję sobie, że kiedy pandemia się skończy, będę spotykać się z moimi przyjaciółmi, nie na zoomie, ale w zwykłych, analogowych knajpach. Będziemy wspólnie jeść, pić wino, śmiać się i gadać jedno przez drugie. Będziemy obejmować się i całować na przywitanie i na pożegnanie. Będziemy blisko siebie - mówiła mi prawie rok temu Marta Guzowska, archeolog, pisarka, kiedy pytałam różne osoby o ich popandemiczne marzenia. To bycie obok drugiego człowieka było najczęściej wymieniane. - Moje drugie popandemiczne marzenie to podróże. A właściwie chodzi o morze (niestety, mieszkam w Austrii, kraju bez morza i okropnie za nim tęsknię). Marzę o spacerach z psem po plaży. Nawet nie muszę się kąpać, wystarczy mi sam zapach słonej wody i szum fal. No i jeszcze drobiazg: chcę znowu malować usta czerwoną szminką. Pod maseczką się rozmazuje - dodała.

Ewa, 32-lata, właścicielka zakładu kosmetycznego otworzyła zakład już kilka tygodni temu, ale bardzo się cieszy z tego majowego weekendu.

- Ruch jest mniejszy niż był przed pandemią. Ale myślę, że powoli wszystko wróci do normy. Kiedy ludzie zdejmą maseczki, usiądą w ogródkach przy kawie, kiedy potem pójdą do teatru, czy kina, przestaną się tak bać. Jest ciepło, więc wirus tak łatwo się nie rozprzestrzenia, coraz więcej osób się szczepi, więc może będzie dobrze - pyta retorycznie.

Ich branży pandemia mocno dała się we znaki. Część zakładów upadła, tylko z czasem kwitła szara strefa. Ludzie przestali się bać, no i musieli zarabiać na życie. Dlatego zarówno kosmetyczki, jak i fryzjerki chodziły do klientek do domów albo przyjmowały je u siebie. Wystarczyło zadzwonić, umówić się na konkretny dzień i godzinę. Trzeba było oczywiście przestrzegać pewnych zasad: dlatego, jeśli zapraszały kogoś do siebie, prosiły, żeby ten ktoś nie stawiał samochodu w tym samym miejscu. Najlepiej trochę dalej, nie pod samą klatką schodową. Branża robiła, co mogła, żeby się ratować.

Barbara Piwnik, sędzia, podczas pandemii też próbowała żyć tak, jak żyła dotąd. Zachowywała dystans, ale nie bała się ludzi, ręce myła zawsze, po przyjściu do domu już wcześniej zmieniała i prała ubrania. Do pracy cały czas jeździła miejskimi środkami lokomocji, chodziła po zakupy. Ale nie ukrywała, że czegoś jej jednak brakowało.

- Chciałabym zobaczyć uśmiechnięte ludzkie twarze. Na razie widzę twarze zmęczone albo brudne maseczki. Chciałabym, żeby ci, którzy rządzą, zrozumieli, co jest naprawdę człowiekowi potrzebne, jak ważna jest siła w ludzkiej głowie, jak ważne jest szeroko rozumiane poczucie bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o pandemię, ona mnie nie zaskoczyła. We mnie samej, także dzięki zawodowemu doświadczeniu, jest świadomość, że każdy nowy dzień może przynieść kolejne wyzwanie, jest we mnie też gotowość, aby się z tym wyzwaniem zmierzyć - mówiła mi pytana o popandemiczne marzenia.

Irena, właścicielka pensjonatu w woj. śląskim, nie kryje radości. Podczas pierwszej fali pandemii, wiosną, była zmuszona wysłać swoich pracowników, a ma ich pięciu, na urlopy bezpłatne. Nie miała z czego płacić im pensji. Latem, w czerwcu, lipcu, sierpniu był ruch. Udało jej się odłożyć trochę pieniędzy, dzięki temu mogła opłacać od października ZUS i wypłacić pensje pracownikom. Nie chciała ich zwalniać, niektórzy pracowali z nią od początku. Trzeci lockdown też dał jej się we znaki, ale jakoś dotrwali do końca.

- Mamy zamówienia na całe lato. Właściwie w czerwcu, lipcu i sierpniu nie mam wolnych miejsc, ludzie pytają już o wrzesień i październik - mówi.

Po cichu liczy, że odrobią straty, że w końcu odbiją się od dna. Tym bardziej że chętnych do przyjazdu w góry nie brakuje.

- Nie wszyscy w tym roku odważą się jechać za granicę. Niektórzy się boją koronawirusa, inni nie mają szczepień, nie chcą robić sobie kłopotów z testami. Więc myślę, że sporo ludzi ruszy nad polskie morze, w góry, nad jeziora. I dobrze, w końcu branża chwyci wiatr w żagle, to był chyba najgorszy rok od wielu, wielu lat, w każdym razie ja takiego nie pamiętam - wzdycha. I dodaje, że często ludzie zamawiają miejsca całymi rodzinami: rodzicie, dziadkowie, dzieci. W każdym razie widać, że wszyscy są stęsknieni bliskich i rodziny.

- Mój cel, gdy skończy się pandemia, to spędzenie czasu z moją mamą, która będąc osobą przewlekle chorą, jest w grupie szczególnego ryzyka, więc ja i mój synek nie widzieliśmy się z nią od miesięcy. Zabiorę moją mamę i synka na wspaniałe wakacje, podczas których spędzimy razem czas. Moim zdaniem pandemia była dla nas czasem ważnych refleksji i okazją do tego, aby bardziej doceniać to, co ma naprawdę wartość, czyli zdrowie i relacje z bliskimi - mówiła mi pytana o popandemiczne marzenia Maria Rotkiel, psycholog.

Michał Komar, scenarzysta i krytyk filmowy, wydawca, publicysta, tłumaczył, że chciałby bardzo, aby doświadczenie pandemiczne nie spłynęło w niepamięć, żeby jakoś wyposażyło i jego i innych w pewien szczególny rodzaj czujności, w gotowość do wysnuwania wniosków z tego, co przeżyliśmy.

Tyle tylko że nikt nie chce już czekać. Nawet rząd przyspiesza odmrażanie gospodarki i wprowadza nowe terminy otwarcia niektórych branż.

W tym tygodniu Mateusz Morawiecki przekazał, że 21 maja zostaną otwarte kina, teatry i filharmonie. Z kolei 28 maja zaczną znów funkcjonować kluby fitness, baseny, siłownie oraz gastronomia w lokalach.

- Apeluję o ostrożne korzystanie z tego powrotu do normalności. Dane pokazują, że ten wirus jest groźny - przestrzegał premier.

I podkreślił, że ważną częścią walki z COVID-19 jest dostęp do szczepionek.

- Specjaliści mówią, że trzeba jak najszybciej zaszczepić jak największą część populacji - tłumaczył. - W ślad za badaniami firmy Pfizer, które potwierdzają możliwość szczepienia 16- i 17-latków, chcemy udostępnić możliwość szczepienia dla młodszej części naszego społeczeństwa - dodał.

Dostępność szczepionek musi być jak najszersza. Dlatego tak dużo mówi się ostatnio o uwolnienie patentów, wykorzystaniu linii produkcyjnych szczepionek wszędzie tam, gdzie to tylko możliwe, by mogły one dotrzeć do każdego.

- Wychodzimy z trzeciej fali pandemii. Liczba średnia zachorowań systematycznie maleje. Przez ostatnie dwa dni ona jest nieco większa niż tydzień temu, ale to wynika z faktu, że tydzień temu mieliśmy majówkę, która zaburza normalny cykl tygodniowy, więc te odniesienia, wzrosty dzienne, z jakimi mamy do czynienia, nie są jeszcze powodem do niepokoju - relacjonował minister zdrowia Adam Niedzielski.

Do piątku rząd przekaże szczegóły dotyczące szczepienia 16- i 17-latków. Ale wiadomo już, że przed podaniem im preparatu, będzie wymagana zgoda rodzica.

- W pewnym momencie dojdziemy do takiego punktu, że to nie ludzie będą czekali na szczepienia, tylko punkty szczepień na ludzi - zapowiadał minister Niedzielski.

Ale też, umówmy się, szczepienia są jedyną naszą bronią w walce z pandemią. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy gospodarka zostanie odmrożona. Naukowcy nie mają bowiem wątpliwości, COVID-19 tak szybko nie odpuści.

- Obawiamy się czwartej fali, czyli tej, która będzie spowodowana dosyć mocnym luzowaniem restrykcji w maju i czerwcu - mówił dr Franciszek Rakowski z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW w TVN24. Rakowski doprecyzował, że „z początkiem czerwca już będziemy na krzywej wznoszącej się, a apogeum osiągniemy pod koniec czerwca”.

Uczniowie nie są jeszcze przecież zaszczepieni. Mogą zarażać siebie nawzajem i swoich bliskich. Na dodatek, wiele osób nie stosuje się do obowiązujących restrykcji. To wszystko sprawia, że zakażeń może przybywać. A według prognoz matematyków z UW, dopiero w lipcu odporność populacyjna osiągnie w Polsce poziom około 80 proc.

- Będąc blisko tej odporności, powyżej 70 procent, dynamika wybuchu kolejnych fal jest zupełnie inna niż na początku epidemii - stwierdził dr Franciszek Rakowski z UW. Według prognostyków czerwcowa fala nadejdzie, ale większość obywateli będzie odpornych - zarówno z powodu wcześniejszego przechorowania, jak i szczepień. Będzie mniej zakażonych i mniej zgonów.

Nie ma jednak co liczyć na to, że COVID-19 opuści nas na dobre. Dr Paweł Grzesiowski, pediatra, immunolog, mówił mi ostatnio, że musimy traktować pandemię jak zjawisko atmosferyczne: akceptować jej dużą zmienność i dynamikę. Musimy, po prostu, nauczyć się żyć z pandemią. Ale do tego trzeba dojrzeć mentalnie. Zamiast łudzić się, że jutro wirus zniknie i powróci tzw. normalność, trzeba przystosować się do nowej sytuacji. Według dr Grzesiowskiego, to stałe zagrożenie, które prawdopodobnie zostanie z nami przez kolejne dziesiątki lat. Musimy włączyć je do nowej normalności, do codziennego życia. Przecież mutacją rządzi przypadek. Już dzisiaj widzimy, że po roku pandemii COVID-19 się nie wycofał - zmienia się, dostosowuje do nowego otoczenia. Kiedy ludzie zaczęli być trochę bardziej odporni, wirus się zmodyfikował, aby być skutecznym. Wytworzyliśmy szczepionki, więc teraz będzie zmieniał swoją strukturę, żeby móc znowu zaatakować tych zaszczepionych.

- Na tym polega biologia. Trzeba to uwzględnić w naszych planach. Przestać się obrażać na to, że ten wirus powstał, przestać kwestionować fakt, że żyjemy w nowej rzeczywistości. Człowiek zawsze na początku broni się tak, że chce pewne prawdy wyprzeć, ale fakty są, jakie są. Niestety, to tak jakby powstał nowy gatunek smogu i trzeba się pogodzić z tym, że on jest. Im szybciej przestawimy się na inne myślenie, włączymy to zagrożenie do codziennego życia, tym łatwiej będzie nam się z tym pogodzić. Nie łudźmy się, że szczepionki rozwiążą problem. Owszem, one uchronią nas przed śmiercią lub kalectwem z powodu COVID-19 - mówił mi dr Paweł Grzesiowski.

Wirus od szczepionki nie zginie. Zaszczepienie wszystkich ludzi na kuli ziemskiej potrwa kilka, a może nawet kilkanaście lat. Przecież w Afryce, Azji, Ameryce Południowej są tereny mało dostępne, bez cywilizacji, bez systemu opieki zdrowotnej. Szczepienie przeciwko ospie prawdziwej trwało 200 lat, w przypadku COVID-19, to 5-10 lat to minimum. A dopóki chociaż jeden zakątek świata nie będzie kontrolował wirusa, zawsze będzie mógł stamtąd przyjść do nas nowy jego wariant.

Poza tym, wiemy już dzisiaj, że COVID-19 może zaatakować psa, kota, norki, myszy, małpy. Więc nawet jeśli wszyscy ludzie się uodpornią, wirus przeżyje. Zaatakuje inny gatunek, w którym przetrwa jakiś czas. I, wcześniej czy później, powróci. Dlatego ważne, żeby w tej odrobinie normalności być na to gotowym.
Współpraca: Piotr Wróblewski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wszyscy czekają na odrobinę normalności. Żeby znów było jak kiedyś - Portal i.pl

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska