W czwartek rodzina i liczni przyjaciele pożegnali 18-letnią Angelikę. Wypadek, w którym zginęła, wydarzył się około pół kilometra od budynku OSP w Krużlowej Niżnej, na wąskiej gminnej drodze wiodącej w kierunku Chodorowej. Nieopodal różowego domu jednorodzinnego na poboczu i łące widać niepozorne ślady w ziemi. Gdyby nie zapalone obok dwa znicze, nikt by nie powiedział, że w tym miejscu doszło do dramatu, którego wyjaśnienie może okazać się jedną z najtrudniejszych spraw, jakie prowadziła gorlicka prokuratura.
Syreny budzą spokój w małej wsi
Audi A6, którym podróżowały trzy osoby, około piątej rano w poniedziałek, 25 czerwca, wypadło z drogi i dachowało. Młodzi wracali z imprezy. Najszybciej na miejscu byli strażacy. Mimo reanimacji prowadzonej najpierw przez nich, a potem przez ratowników medycznych pogotowia, 18-letnia Angelika zmarła. Według świadków zdarzenia, nie miała szans przeżyć wypadku. Jej głowa była zmasakrowana z jednej strony - dziewczyna nie wykazywała czynności życiowych. Druga rzecz, która zwróciła uwagę policji, to to, że na miejscu brakowało kierowcy.
- Gdy policjanci dojechali, okazało się, że jeden z mężczyzn uciekł z miejsca wypadku. Funkcjonariusze natychmiast zaczęli go szukać. Po około dwóch godzinach zatrzymali go w zaroślach, oddalonych o około pół kilometra od miejsca wypadku - informuje aspirant Iwona Grzebyk-Dulak, rzeczniczka sądeckiej policji.
**CZYTAJ WIĘCEJ:
Nasi śledczy muszą ustalić, kto prowadził samochód, w których zginęła 18-latka**
Bliźniacy pod obstawą policji
Obaj mężczyźni trafili z obrażeniami do szpitala. Obaj też byli pod wpływem alkoholu. Każdy z nich miał po pół promila alkoholu. Według świadków, próbowali najpierw winą za wypadek obciążyć dziewczynę, potem siebie nawzajem. Zostawili Angelikę zakleszczoną w aucie. Była na tylnym siedzeniu, więc nie mogła nim kierować. Okoliczności śmierci nastolatki bada Prokuratura Rejonowa w Gorlicach.
- Bliźniacy zostali przesłuchani i żaden z nich nie przyznaje się do kierowania pojazdem. Na razie tyle mogę powiedzieć w tej sprawie - podkreśla Tadeusz Cebo, prokurator rejonowy z Gorlic. Do czasu przesłuchania obaj 19-latkowie w szpitalu przebywali pod policyjną obstawą. Nie mogła też z nimi kontaktować się rodzina. Wszystko z uwagi na śledztwo i możliwość mataczenia. Wiemy, że do piątku żaden z nich nie zmienił zdania. Wobec żadnego nie zastosowano też środka zapobiegawczego.
**CZYTAJ WIĘCEJ:
Wypadek pod Nowym Sączem. Nie żyje 18 -latka, kierowca uciekł z miejsca wypadku [AKTUALIZACJA]**
Problem z badaniem DNA
Jeśli żadnego z mężczyzn „nie ruszy sumienie” i nie przyzna się do kierowania autem, śledczych czeka bardzo trudne zadanie. Nieoficjalnie wiadomo, że 19-latkowie są bliźniakami jednojajowymi. Mogą więc mieć takie samo DNA, stąd trudno będzie ustalić, czyj materiał genetyczny znajduje się na siedzeniu kierowcy i na kierownicy. Także świadkowie zdarzenia mają problem z identyfikacją mężczyzn, bo Karol i Kamil są niemal identyczni.
Genetyka molekularna ma możliwości odróżnienia DNA bliźniaków jednojajowych, ale nie jest to rutynowa praktyka. Trzeba najpierw zsekwencjonować cały genom jednego i drugiego bliźniaka, a następnie szukać różnic, które mogły powstać w czasie życia płodowego.
- Aby porównać to obrazowo, należy sobie wyobrazić książkę zapisaną czterema literami (A, D, C, G ), czyli nukleotydami, które ułożone są w różne ciągi, np. „C” powtarza się dziesięć razy, „A” dwa i znowu „C” cztery razy. Kombinacji może być bardzo dużo. Te ciągi u bliźniaków są niemal identyczne, ale uszkodzenia powstałe w życiu płodowym u każdego z bliźniaków w pojedynczych literkach mogą ich zróżnicować. Sztuka polega na tym, żeby te pojedyncze zmiany w całej „książce genetycznej” znaleźć - tłumaczy dr Magdalena Spólnicka, kierownik Zakładu Biologii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji w Warszawie.
Czy możliwe jest zatem, żeby wskazać, który z bliźniaków prowadził auto podczas wypadku?
- Trzeba mieć na uwadze fakt, że wypadek to zdarzenie dynamiczne, gdzie ofiary mogły koziołkować, przemieszczać się itd. Ślady biologiczne zostawione zarówno przed, podczas, jak i po zdarzeniu będą tak samo wartościowe genetycznie. Trudno będzie znaleźć ślady, o których jednoznacznie można by powiedzieć, że pochodzą od osoby prowadzącej samochód w momencie wypadku - odpowiada. Jeśli technicy takie wyodrębnią, to dopiero wówczas będzie można sięgnąć po zaawansowane narzędzia genetyczne i porównywać obie bliźniaczo do siebie podobne „książki”, ale w środowisku prawniczym już mówi się, że nie będzie łatwo. Winnemu wypadku ze skutkiem śmiertelnym w stanie nietrzeźwości grozi do 12 lat więzienia.
ZOBACZ KONIECZNIE: