Jak mówi mieszkaniec Zaborza, energetycy za czasów PRL ze zdaniem ludzi się nie liczyli. - Przyszli, zrobili pomiary, a w końcu postawili te słupy i tyle ich było widać - wzdycha pan Paweł, patrząc na linię wysokiego napięcia biegnącą nad jego głową.
Do widoku słupów na swej parceli przy ul. Paździory nie jest w stanie się przyzwyczaić. Interweniował w Enionie, ale niewiele udało mu się załatwić. - Odpisali, że nie mogą nic zrobić, bo choć ziemia należy do mnie, to usunięcie słupów wiązałoby się z odcięciem sąsiadów od energii - mówi emeryt z Zaborza. - Tak jakby nie mogli prądu wyłączyć na kilka godzin, przenieść słupy w inne miejsce i byłoby po sprawie. Pan Paweł zażądał odszkodowania.
- Wniosek przemilczeli - relacjonuje mężczyzna. - Zaproponowali za to przeniesienie słupów, za które ja miałbym zapłacić. To jakaś bzdura. Pobierają ciężkie pieniądze za linie przesyłowe moim kosztem, a jeszcze mnie każą płacić za coś, co nie jest moją własnością. Przeniesienie słupów to wydatek blisko 30 tysięcy złotych.
W bielskiej siedzibie Enionu przypadek Pawła Klai jest znany. - Sprawa ciągnie się latami - mówi Kazimierz Szypuła, rzecznik Enionu. - Proszę o cierpliwość i czas na odpowiedź - dodaje.
Czytaj także: Policja ścigała pędzący... słup energetyczny
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Zabił syna ciosem w klatkę piersiową!
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy