Według relacji naszych czytelników do scen znanych z amerykańskich filmów doszło w minioną niedzielę w okolicy nowego zakopiańskiego cmentarza komunalnego i działającego obok wyciągu. Kilkudziesięciu mężczyzn miało się tu bić i zniszczyć kilka samochodów.
Od kilku dni plotka na ten temat krąży też wokół okolicznych mieszkańców. Nikt jednak nie wie dokładnie, co się stało. Aurę tajemniczości dodatkowo podgrzewa "dziwne" oświadczenie jakie w sprawie wydała zakopiańska policja.
- Tatrzańscy policjanci w dniu 12 stycznia, ok. godziny 18 zostali wezwani do awantury przed jednym z pensjonatów na osiedlu Pardałówka w Zakopanem - pisze w nim Roman Wieczorek, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji. - Przed przybyciem policjantów osoby mające w niej uczestniczyć oddaliły się w nieznanym kierunku pozostawiając jeden z samochodów. Policjanci zabezpieczyli uszkodzony pojazd oraz rzeczy i ślady mogące mieć związek z przedmiotowym zdarzeniem. Podjęliśmy również wszystkie niezbędne ustalenia mające wyjaśnić przebieg zdarzenia. Obecnie okoliczności i przebieg zdarzenia jest analizowany przez policjantów pod kątem możliwości ewentualnego zaistnienia przestępstwa. Do chwili obecnej w związku z tym zdarzeniem nie wpłynęło żadne oficjalne zawiadomienie. Czynności w sprawie trwają.
Więcej światła na sprawę kierują dziennikarze "Tygodnika Podhalańskiego". Według ich ustaleń. w niedzielę na terenie miasta doszło do pościgu pomiędzy dwoma samochodami. Uciekający ostatecznie wjechał w ślepą uliczkę na Pardałówce gdzie dogonili go zamaskowani napastnicy w kominiarkach. Ci mieli go pobić i zniszczyć mu samochód dziesiątkami uderzeń kijem. Gdy ktoś wezwał policję wszyscy uciekli. Z miejsca zdarzenia zbiegła też zakrwawiona ofiara, która z samochodu miała zabrać ze sobą zakrwawioną siekierę. Nieoficjalnie wiadomo, że porzucił ją w polach, gdzie dzień później znalazła ją policja.
WIDEO: Trzy Szybkie
