Kibol "Bakster" i syn aresztowani po bójce. Menadżer zdemolowanego pubu nie chce współpracować
Tymczasowo aresztowani
Zakopiańscy policjanci przewieźli do aresztu w Nowym Sączu trzech zatrzymanych, w tym 39-letniego Macieja S. ps. Bakster, jednego z liderów „Sharksów” - bojówkarzy Wisły Kraków. Mężczyzna jest na stałe zameldowany w Zakopanem, ale od dłuższego czasu mieszka w Krakowie. Pozostali zatrzymani to 20-letni syn "Bakstera" i 22-letni Bartosz P.
Mężczyźni decyzją zakopiańskiego sądu zostali tymczasowo zatrzymani na trzy miesiące.
- Zatrzymanym postawiono zarzuty udziału w bójce wspólnie i w porozumieniu - mówi mł. inspektor Maciej Woszczyna, komendant policji w Zakopanem.
Krzyczeli: „Cracovia”
Trzej zatrzymani nad ranem 26 grudnia wpadli do pubu przy Krupówkach. - Mężczyźni wpadli do lokalu i krzyczeli „Cracovia”. Stąd nasze podejrzenia, że to mogą być porachunki kibicowskie - mówi zakopiański komendant.
Przez chwilę biegali po lokalu, rozglądali się, a potem zaczęli bić na oślep siedzących w lokalu turystów. Rzucali krzesłami i stołami. - Mężczyźni bili ludzi pięściami po twarzy, po plecach. Jeden z pokrzywdzonych doznał poważnego złamania nosa - mówi zakopiański policjant.
Policja dostała sygnał o bijatyce o 5.30 nad ranem. Po pięciu minutach patrol policji zatrzymał trzech kiboli. Ci próbowali uciec z miejsca zdarzenia... taksówką. Mężczyźni byli pijani. Przy nich policja odnalazła trzy maczety, noże i rozpylacze gazu. Na zabezpieczonych narzędziach widać ślady krwi. Ze wstępnych ustaleń wynika, że broni w pubie nie użyli.
Problemy ma menadżer
Co ciekawe, do porozmawiania z prokuratorem mają nie tylko agresywni kibole, ale także 27-letni menadżer pubu. Usłyszał on zarzut utrudniania śledztwa. Nie został aresztowany, ale musiał wpłacić 5 tys. zł poręczenia majątkowego.
W jaki sposób utrudniał śledztwo przeciwko tym, którzy napadli na jego lokal?
- Mężczyzna nie dość, że nie zgłosił zawiadomienia o zdemolowaniu lokalu i pobiciu ludzi, to jeszcze skasował nagranie z monitoringu, gdzie był zarejestrowany moment napadu - mówi Woszczyna. Policji najpierw tłumaczył, że zepsuł mu się rejestrator, potem, że skasował je przez pomyłkę. Zdaniem śledczych ewidentnie chciał zatrzeć ślady napadu. Policjantom z Komendy Wojewódzkiej w Krakowie udało się jednak odzyskać nagranie.
To jednak nie wszystko. - Zaraz po zdarzeniu ów menadżer pojawił się w okolicy szpitala i komendy i namawiał pokrzywdzonych, by nie składali zawiadomienia o pobiciu. Oferował im przy tym za to pieniądze - mówi policjant.
Dlaczego się tak zachował? Policji tego nie tłumaczył. Oficjalnie śledczy nie chcą na razie potwierdzić, czy panowie - menadżer i napastnicy się wcześniej znali.