Pan Artur, który w ZCh Alwernia przepracował przeszło dwadzieścia lat, wyznaje, że od kilku tygodni nie może sobie znaleźć miejsca. - Do emerytury zostało mi jedynie kilka lat. Na starość nie wyjadę za chlebem za granicę, a mam na utrzymaniu nie tylko żonę, lecz i córkę z dwiema wnuczkami - mówi.
Ludzie obawiają się utraty pracy, a gmina i starostwo gigantycznego balastu, jakim byłoby utrzymanie hałdy chemicznych odpadów. Mimo strachu i życia w niepewności, załoga ze związkowcami na czele postanowiła walczyć o swoją firmę. Sprawą zainteresowała nie tylko lokalnych samorządowców, ale także Ministerstwo Skarbu Państwa, marszałka Sejmu, a nawet samego prezydenta.
- Zrobimy wszystko, by perła przemysłowa naszego regionu, która pamięta drugą wojnę światową, nie popadła w ruinę - grzmi Julian Filipek, szef związków zawodowych ZCh Alwernia. Podkreśla, że zakład, w którym przepracował 43 lata, nie przynosi strat, ale zyski. - To grupa Ciech ma problemy finansowe i chce zrobić z nas kozła ofiarnego, sprzedać zakład, by spłacić część swych długów. Skąd mamy pewność, że przyszły właściciel utrzyma produkcję - nie kryje goryczy Julian Filipek.
Poseł PO z Libiąża Tadeusz Arkit spotkał się w lipcu z wiceministrem skarbu państwa, Rafałem Baniakiem, w sprawie przyszłości zakładu, który obiecał mu, że nie dopuści do tego, by podjęto jakąkolwiek decyzję, która rzutowałaby na sprawne i rzetelne funkcjonowanie spółki. Kazał uspokoić załogę.
Z końcem sierpnia minister skarbu państwa Mikołaj Budzanowski nie pozostawiał już żadnych złudzeń. W odpowiedzi na kolejne zapytanie posła Arkita w sprawie dalszych losów ZCh Alwernia przyznaje, że Ciech wycofuje się z mało perspektywicznych segmentów rynku chemicznego. Poza tym, w ramach przeprowadzanej restrukturyzacji całej grupy kapitałowej, prowadzi działania zmierzające do całkowitej sprzedaży alwernijskiego zakładu.
- Dobrze by było, gdyby nasz zakład kupił jeden solidny inwestor, najlepiej zagraniczny, który miałby lepszy dostęp do fosforanów, które teraz sprowadzamy z Kazachstanu - twierdzi szef związków zawodowych. Jeśli jednak w grę będzie wchodził podział na dwie spółki, załoga jest gotowa zrobić wszystko, by do tego nie dopuścić. - Nawet zaciągnąć kredyt i tworząc zakładową spółkę wykupić udziały Ciechu - wyznaje Filipek.
Pogryzł kontrolera MPK, nie wiedział, że ma HIV
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!