- Tak się dłużej nie da żyć. Ludzie mają rodziny na utrzymaniu. By przeżyć, zadłużyli się po uszy - grzmi Wiesław Patyk, szef związków zawodowych Fabloku.
Nic nie wyszło z planów nowego inwestora - Somes Holding Capital, polskiej firmy z siedzibą na Cyprze - który jesienią wykupił 57 procent udziałów spółki, obiecując Fablokowi wyciągniecie z kryzysu. Właściciel nie rzucił groszem pracownikom nawet na święta. - Pożyczyliśmy pieniądze od zaprzyjaźnionej firmy, by wypłacić załodze po 400 złotych na tzw. "rybę". To żenujące - denerwuje się szef związkowców. Jak wszyscy, liczył, że spółkę uda się uratować. - Nowy szef obiecywał złote góry. Pracownicy sprzedali swe akcje za bezcen, licząc, że wpompuje grube miliony w oddłużenie zakładu. Już jesienią miał załatwić nowe kontrakty - przypomina rozżalony związkowiec. Tymczasem dotąd nikt, poza zarządem spółki, nawet nie wie, jak właściciel wygląda.
Pracownicy, mimo fatalnej sytuacji spółki, nie chcą się zwalniać. Większość przepracowała tutaj kilkadziesiąt lat. Pamiętają lata, gdy Fablok był wizytówką Chrzanowa i przynosił duże pieniądze. - Ten strajk to akt desperacji - zaznacza Wiesław Patyk.
Andrzej, który jest w Fabloku spawaczem od piętnastu lat, wyznaje, że gdyby nie pomoc teściów, jego rodzina wylądowałaby pod mostem. - Mamy dwójkę dzieci. Żona nie pracuje. Ja tyram za nas dwoje, ale za darmo. Komornik już dwa razy nas odwiedzał. Teściowie pomagają spłacać zadłużenie i robią nam podstawowe zakupy - mówi zrozpaczony fablokowiec.
Maria Pitala, szefowa Fabloku przyznaje, że sytuacja jest bardzo ciężka, jednak zarząd nie ma na nią większego wpływu. - Staramy się wpłynąć na właściciela, by przyspieszył wypłatę zaległych wynagrodzeń - twierdzi szefowa Fabloku. Wiesław Patyk, szef związków zawodowych, ma nadzieję, że firma Somes Holding Capital okaże się jednak uczciwa.
Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
