Francja: Zamieszki w Paryżu 8.12 ZDJĘCIA Protesty "żółtych k...
Paryż w niedzielę obudził się z kacem - napisała wczoraj na swojej stronie internetowej francuska gazeta „Le Parisien”, publikując zdjęcia z sobotnich zamieszek demonstrantów z policją. Rzeczywiście, patrząc na zniszczenia, jakich dokonano tego dnia na paryskich ulicach, można odnieść wrażenie, że w sobotę doszło do wojny policji z obywatelami. Tego dnia w całej Francji odbywały się kolejne już po 17 i 24 listopada masowe manifestacje społeczne ruchu tak zwanych „żółtych kamizelek”, czyli przedsiębiorców, emerytów, pracujących studentów, rodzin z dziećmi, którzy protestami dają wyraz swojego niezadowolenia między innymi z powodu podwyżek akcyzy na paliwo, jakie zapowiedział rząd w ramach polityki transformacji energetycznej kraju; ale też w ogóle przeciw sposobowi prowadzenia polityki gospodarczej prezydenta Emmanuela Macrona.

Głodówka. Bydgoski rencista czeka na rozstrzygnięcie pozwu
Wcześniej w ramach protestu demonstranci blokowali drogi. Według danych francuskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w sobotnich protestach w całej Francji wzięło udział 136 tysięcy ludzi. W samym Paryżu demonstrantów miało być około 8 tysięcy - uzbrojonych policjantów było około 5 tysięcy. Tym razem protestujący z ruchu „żółtych kamizelek” zlekceważyli zakaz manifestacji w Paryżu i tłumnie pojawili się na ulicach stolicy, z transparentami wzywającymi do dymisji Emmanuela Macrona i tekstami jak: „Macron, przestań nas traktować jak durniów”.
Paryż po proteście "żółtych kamizelek". Trwa sprzątanie po zamieszkach
Źródło:
RUPTLY
Demonstracja, która w założeniu miała być pokojowa, przerodziła się w bijatykę. Zdaniem władz, jak również francuskich mediów, w Paryżu do protestów dołączyły grupy chuliganów. Rozruchy w stolicy wywołać miała grupa zamaskowanych młodych ludzi z siekierami i metalowymi prętami.
W sobotnich demonstracjach w całej Francji wzięło udział 136 tysięcy protestujących z ruchu „żółtych kamizelek”
Regularne walki rozpoczęły się od godziny 9 rano i odbywały się przede wszystkim w centrum - na Polach Elizejskich, w pobliżu rządowych budynków i w zachodniej części miasta. Demonstranci próbowali przebić się przez kordon sił bezpieczeństwa. W stronę funkcjonariuszy leciały kawałki bruku, butelki,kamienie i metalowe barierki. Wznoszono barykady, niszczono komunikację świetlną, podpalano kosze na śmieci, samochody, a nawet budynki. Wielki pożar wybuch na rogu placu de Gaulle’a. Demolowano i plądrowano sklepy. Zniszczono Łuk Triumfalny, rozbijając wizerunek Marianny, symbolu Francji.
Policjanci na atak odpowiedzieli gazem łzawiącym, granatami hukowymi i armatkami wodnymi. Francuskie media na bieżąco informowały też o obrabowanych pojazdach policyjnych, a także o kradzieży karabinu będącego na wyposażeniu służb porządkowych.
Prezydent Francji Emmanuel Macron w tym czasie przebywał na szczycie 4 G20 w Buenos Aires. Na zamkniętej konferencji prasowej potępił, jak powiedział, działania, które nie mają nic wspólnego z pokojowym wyrażeniem słusznego gniewu. Potępił winnych przemocy i tych, którzy chcą chaosu, zapowiadając, że zostaną za swoje czyny pociągnięci do odpowiedzialności. Wcześniej zapowiadał, że nie podda się demagogii i jeśli trzeba będzie, to swoje reformy będzie wprowadzać siłą.

Głodówka. Bydgoski rencista czeka na rozstrzygnięcie pozwu
Francuski rząd w niedziele ustami swojego rzecznika Benjamin Griveaux zapowiedział, że rozważa wprowadzenie stanu wyjątkowego . Protestujący z ruchu „żółtych kamizelek” zostali wezwani do dialogu.
Również w niedzielę prezydent Macron miał się spotkać z premierem Edouardem Philippe’em i ministrem spraw wewnętrznych Christophe’em Castanerem, aby porozmawiać o tym, w jaki sposób po pierwsze uporać się z zamieszkami i towarzyszącymi im emocjami, a także, jak rozpocząć dialog ze spontanicznym protestacyjnym ruchem „żółtych kamizelek”. Tymczasem żółte kamizelek” i ich postulaty popiera 75 procent francuskich obywateli. Wygląda więc na to, że prezydent Macron znalazł się w niełatwej dla siebie sytuacji. Jego notowania spadają i w tej chwili są już na poziomie 20 procent. Jeszcze w ubiegłym tygodniu, niewątpliwie spuszczając z tonu, Macron głosił chęć dostosowania podatków od paliwa do wahań cen surowca, zapowiadał też obszerne konsultacje w sprawie polityki energetycznej i środowiskowej. Ale po sobotnich zamieszkach minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner, występując w telewizji BFMTV, twardo stwierdził, że rząd się nie cofnie i nie ma zamiaru zmieniać swojej polityki.
POLECAMY: