Jak wynika z najnowszego komunikatu krakowskiego GUS, w porównaniu z lipcem 2021 r. płace w regionie zwiększyły się średnio o 19,2 procent, a więc – statystycznie – ponad inflację (ta wyniosła 15,6 proc.). Tak naprawdę z realnych wzrostów pensji mogą się cieszyć tylko wymienione na początku grupy pracowników, a w pozostałych branżach podwyżki płac nie zrekompensowały wzrostu cen towarów i usług. Powyżej małopolskiej średniej zarabiają pracownicy tylko dwóch sekcji gospodarki, zaś – trzeci na podium - zatrudnieni w przemyśle po raz pierwszy zbliżyli się do 7 tys. zł tylko dlatego, że solidne podwyżki, premie i wyrównania wywalczyli sobie górnicy i energetycy. Wzrost wynagrodzeń w tej grupie sięgnął 30 procent, gdy w innych nie przekroczył nawet 3 procent. Przeciętne wynagrodzenia w poszczególnych sekcjach są skrajnie zróżnicowane – najlepiej uposażeni zarabiają średnio ponad 70 procent powyżej średniej małopolskiej, zaś najsłabiej wynagradzani – blisko 40 procent poniżej średniej.
Przeciętne wynagrodzenie rośnie w Małopolsce zdecydowanie szybciej niż w pozostałej części kraju. Dlaczego?
W lipcu 2022 pogłębiło się zjawisko obserwowane od kilku lat: przeciętne wynagrodzenie rośnie w Małopolsce zdecydowanie szybciej niż w pozostałej części kraju. W lipcu 2022 średnia krajowa stanowiła około 165 procent średniej z 2015 roku, zaś średnia małopolska – ponad 185 procent średniej z 2015 roku. To ogromna, wręcz przepastna, różnica.
W skali całego kraju przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w lipcu 2022 r. w porównaniu z lipcem 2021 r. było wyższe o 15,8% i wyniosło 6778,63 zł (brutto). Jak komentuje GUS, "wzrost przeciętnych wynagrodzeń w lipcu 2022 r. względem czerwca 2022 r. spowodowany był m.in. wypłatami premii kwartalnych, półrocznych, motywacyjnych, jubileuszowych, nagród z okazji Dnia Leśnika i Dnia Energetyka oraz wypłaty odpraw emerytalnych (które obok wynagrodzeń zasadniczych także zaliczane są do składników wynagrodzeń). Na zwiększenie się płac w lipcu 2022 r. miały także wpływ podwyżki wynagrodzeń wraz z ich wyrównaniem, wypłaty premii z powodu inflacji, a także dodatkowych nagród jednorazowych, m.in. w sekcji górnictwo i wydobywanie”.
Przeciętna płaca rośnie w Małopolsce szybciej niż gdziekolwiek przede wszystkim z uwagi na dynamiczny rozwój sektora nowoczesnych usług technologicznych i biznesowych w Krakowie i okolicy. Globalne korporacje oraz niektóre krajowe firmy konkurują ze sobą o specjalistów, głównie o wykwalifikowanych i w miarę doświadczonych informatyków, co prowadzi do nieustannej licytacji na podwyżki płac.
Słaby złoty (w relacji do euro i dolara) stał się dodatkową bronią w ręku międzynarodowych koncernów świadczących swe usługi w skali Europy czy całego świata: cztery lata temu (przy kursie USD rzędu 3,40 zł) zaoferowanie pracownikowi płacy w wysokości 3 tys. dolarów przekładało się w Polsce na 10 tys. zł brutto, a dzisiaj (przy kursie powyżej 4,70 zł) to samo 3 tys. dolarów jest już warte 14,1 tys. zł, a więc 40 procent więcej. Dla firm sprzedających swe usługi i produkty za dolary i euro, a płacących specjalistom w złotówkach, obecne kursy walutowe są więc bardzo na rękę. Równocześnie jednak zwiększają presję płacową ze strony pracowników i w efekcie przyczyniają się do nakręcania spirali inflacyjnej. Zdecydowana większość firm w Małopolsce nie jest w stanie szybko (albo w ogóle) zrekompensować pracownikom podwyżek cen.
Kto daje pracownikom podwyżki ponad inflację lub chociaż na poziomie inflacji?
Obowiązuje tu prosta i brutalna zasada: ten, kto musi i go stać. Im większe są deficyty pracowników w danej branży (przy w miarę wysokim popycie na oferowane produkty czy usługi), tym bardziej rosną tam płace. Informatycy niektórych specjalności mogą przebierać w ofertach z wynagrodzeniem rzędu 40-50 tys. zł miesięcznie, a dynamika wzrostów sięgnęła w tym segmencie gospodarki 30 procent. Ale równie duże „rekompensaty inflacyjne” wywalczyli sobie – w erze szalejących cen energii i surowców energetycznych - górnicy i energetycy. Owe „rekompensaty” okazały się trzykrotnie większe niż w przetwórstwie przemysłowym i ponad dwukrotnie wyższe niż w budownictwie.
Na pewno rozczarowujący dla pracowników – bo mocno poniżej inflacji – był wzrost wynagrodzeń w zakwaterowaniu i gastronomii. Mijający sezon turystyczny był relatywnie dobry, wiele miejscowości i obiektów w Małopolsce przeżyło rekordowe oblężenie – przy najwyższych w historii cenach usług. Teoretycznie dało to pracodawcom spore pole do podwyżek płac, a mimo to te podwyżki okazały się być – na tle informatyków czy górników – wręcz skąpe. Tak przynajmniej wynika ze statystyk GUS. W rzeczywistości oficjalne dane mogą się mocno rozjeżdżać z rzeczywistymi. W zakwaterowaniu i gastronomii zawsze istniała szara strefa, która w dobie rosnących kosztów oraz zawirowań związanych z Polskim Ładem (kaskada zmian prawnych, problemy w naliczeniu podatków i składek) z pewnością się rozrosła. Z rozmów z przedsiębiorcami z sektora turystycznego wynika, że muszą oni płacić pracownikom na rękę średnio o 20 procent więcej niż przed rokiem, bo inaczej nie znaleźliby nikogo do roboty.
Spektakularne wzrosty wynagrodzeń odnotowała także dynamicznie rozwijająca się w Krakowie i Małopolsce logistyka. Kupujemy coraz więcej towarów w sklepach internetowych, więc powstają nowe magazyny, potrzeba kurierów, kierowców, magazynierów oraz specjalistów od organizacji całej tej nowej przestrzeni w gospodarce. Jeśli chcesz poznać szczegóły i sprawdzić sytuację w swojej branży, kliknij w przycisk "zobacz galerię" i przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE.
