Od pożaru minęły ponad dwa tygodnie. Życie pięcioosobowej rodziny stanęło na głowie. Mieszkają kątem u rodziny.
O historii rodziny Jurków pisaliśmy w artykule: Z płonącego domu uratował ich kierowca
- Chcielibyśmy jak najszybciej wrócić do siebie, ale to nie jest takie proste - mówi Zdzisława Jurka, żona pana Jacka i mama Marty, Sławomira i Daniela. - Nasz dom ma 150 lat i pieczę nad nim sprawuje wojewódzki konserwator zabytków. Teraz budynek musi ocenić fachowiec, który sporządzi ekspertyzę.
To z niej dowiedzą się, czy obiekt nadaje się jeszcze do remontu czy już tylko do rozbiórki. Dopiero na tej podstawie nadzór budowlany wyda decyzję, co dalej.
- Sytuacja tej rodziny jest bardzo trudna i wymaga szybkiej interwencji - podkreśla Sławomir Teda, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Oświęcimiu. - Decyzję jesteśmy w stanie wydać w kilka dni.
Mieszkańcy Zatora, którzy dowiedzieli się o tragedii, jaka dotknęła tę rodzinę, nie pozostawili jej samej sobie. W parafiach odbywają się zbiórki pieniędzy. Z kolei na osiedlach Centrum i Królewiec ludzie zbierają datki chodząc po mieszkaniach.
Sprawą pogorzelców zainteresował się także burmistrz Zbigniew Biernat. - Nie możemy ich zostawić samych w potrzebie. Urząd otworzył specjalny rachunek na kwotę 5800 złotych, by rodzina mogła kupić odzież i żywność. Gmina zadeklarowała też, że jeśli nadzór wyda pozwolenie na budowę, pogorzelcy otrzymają za darmo część materiałów budowlanych.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Pies udaremnił przemyt papierosów
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy