Szkolne preferencje są jasno określone. Jeśli kredki, to tylko takie nietoksyczne - mówi Karolina Szlachta, gorliczanka, mama Olki, od września - drugoklasistki.
O ile te „chorobotwórcze” można kupić za kilka złotych, to w przypadku nieszkodliwych trzeba się liczyć z wydatkiem średnio trzydziestu złotych za paczkę z osiemnastoma kolorami.
- „Zdrowe” kredki mają jedną wadę - szybko się zużywają. Po półroczu na pewno trzeba będzie kupić nowe opakowanie - dodaje.
Drobne kwoty, to naprawdę gruba kasa
Pani Karolina wyda na przybory szkolne około 400 złotych. I bynajmniej nie kredki będą największym wydatkiem. - Plecak. Na taki z usztywnionym dnem trzeba wydać około stu złotych. Innego nie opłaca się kupować, bo szybko się porwie - opisuje.
Szał szkolnych zakupów zaczął się na dobre. Kuszą sklepy, kuszą markety, a i nauczyciele mają swoje wskazówki. - Może nie na zasadzie przymusu: musicie kupić to i to, ale sugestii: dobrze by było. Tłumaczą to dbałością o bezpieczeństwo, zdarzało się bowiem, że po plastelinie dzieci dostawały uczulenia - opowiada Karolina Szlachta. - Dzieci, w natłoku reklam, też nie chcą mieć w piórniku gumki-myszki, tylko taką zapachową. Zeszyty powinny być z kolorowymi liniami, a pióro tylko ze stalówką albo takie zmywalne. To ostatnie kosztuje około 15-20 złotych. Do tego naboje, każdy za mniej więcej dziesięć złotych - wylicza.
Wybierając się na szkolne zakupy, dokonuje iście salomonowych wyborów: tak by córka nie czuła się gorsza, ale też, by nie zrujnować domowego budżetu. - To dopiero druga klasa. Jeśli teraz ulegnę modom, to nawet nie chcę myśleć, co byłoby później - śmieje się.
Rok temu rodzice dzieci z najniższymi dochodami mieli szansę na rekompensatę szkolnych kosztów. W tym roku nieco się to zmieniło. Program 500+ sprawił bowiem, że samorząd województwa zrezygnował z innego pomocowego narzędzia, jakim był „Pierwszy Dzwonek”
- Rodzice ubiegali się o zwrot pieniędzy wydanych na materiały szkolne i podręczniki - przypomina Marian Skowron, dyrektor Zespołu Ekonomiczno-Administracyjnego Szkół w Łużnej.
Rodzicom z najniższymi dochodami pozostał program stypendialny. By ubiegać się o takie dofinansowanie, dochód rodziny nie może przekroczyć 514 zł na osobę. Kwota stypendiów jest zróżnicowana.
- Wszystko zależy od tego, ile wniosków zostanie złożonych i jaką pulą pieniędzy będziemy dysponowali - tłumaczy Andrzej Przybyłowicz, kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gorlicach.
W minionym roku, tylko w gorlickim MOPS-ie przyznanych zostało około dwustu stypendiów. Przyznawane na czas nauki, wynoszą zwykle od stu do trzystu złotych miesięcznie.
Szkolne podręczniki, wielka ulga rodzicielska
Pani Karolina nie może się ubiegać o tego typu pomoc, ale i tak oddycha z ulgą. - Z powodu podręczników - mówi szczerze. - Na szczęście córka jest tym rocznikiem, który dostaje książki w szkole. I są to nie tylko podręczniki, ale również wszelkie ćwiczenia - dodaje.
Książki przechodzą z rocznika na rocznik. - To tak zwana dotacja podręcznikowa. Dla różnych klas są to różne kwoty - tłumaczy Bogusław Moroń, dyrektor podstawówki w Sitnicy. Podręcznikowe szczęście nie dotyczy niestety rodziców choćby szóstoklasistów. - Komplet nowych kosztuje około 350 złotych - mówi Wojciech Patrzyk, właściciel księgarni Mieszko w Gorlicach. - Stąd duże zainteresowanie używanymi podręcznikami - o połowę tańsze, często w bardzo dobrym stanie, są naprawdę poszukiwane - dodaje.
Agnieszka Skowronek, mama gimnazjalisty miała szczęście, książki dla syna kupiła od starszego kolegi. - Zapłaciłam 70 złotych za komplet - cieszy się. - Owszem, widać na nich ślady używania, ale uznałam, że jeśli ktoś chce się uczyć, to kilka plam na okładce mu w tym nie przeszkodzi - podsumowuje.
Za kupnem używanych przemawiał jeszcze jeden argument. - Syn idzie takim programem, że po zakończeniu szkoły, książek nie da się już sprzedać - dodaje.
W przedszkolu książki też są potrzebne
Marta Wacławik, mama sześcioletniej Tosi, w minionym roku na przedszkolne podręczniki dla córki wydała 180 zł. Ile zapłaci w tym roku, jeszcze nie wie.
- Pewnie wszystko będzie wiadome na początku roku szkolnego - stwierdza. - Co do pozostałych przyborów, dyrekcja wymyśliła doskonałe rozwiązanie. Otóż dwa razy w roku rodzice składają się po 20 zł na przybory. Tym samym wszystkie dzieci mają takie same zeszyty, ołówki, kredki. Nie ma licytowania się: moje ładniejsze niż twoje, nie ma chwalenia się, kogo i na co stać - podkreśla.
