MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zemsta zdradzonej małżonki

Artur Drożdżak
Sąd uznał, że Małgorzata B. kierowała wykonaniem morderstwa, a Piotr B. "Bastek", był organizatorem zbrodni.
Sąd uznał, że Małgorzata B. kierowała wykonaniem morderstwa, a Piotr B. "Bastek", był organizatorem zbrodni. fot. Artur Drożdżak
Niejedna żona odgraża się mężowi, że gdy ją zdradzi, to mu "utnie jaja". Małgorzata spod Krakowa postanowiła wprowadzić w życie inny plan. Zdecydowała się pozbyć całego Ryśka. Zapłaciła za zabójstwo 1900 złotych.

Zaraz po ślubie Rysiek zawitał do Damienic, wsi między Bochnią a Krakowem. Tu Gośka miała ojcowiznę. Wieś jest z jednej strony przytulona do lewego brzegu Raby, a od północy graniczy z Puszczą Niepołomicką. Ryśka szybko wszyscy poznali. Postawny, silny, zdecydowany. Ujął Gośkę swoją gadką. Taką potrafią tylko odstawić miastowi, a nie zwykłe chłopy od pługa. W rękę pocałował, patrzył w oczy, uśmiech miał fajny. Wesele było raz-dwa.

***

Początkowo zwracała mu uwagę, by do innych bab nie ćwierkał tak samo jak do niej, ale on nie potrafił inaczej. Taka męska natura.
Czarował wszystkie panie, obściskiwał, padał im do nóżek. Gośka szybko zrozumiała, że wydała się za podrywacza.

- Widziałyśmy go z inną - sąsiadki nieraz donosiły Gośce. Jej płacz i prośby nie skutkowały. Gonił za spódniczkami i tym się normalnie szczycił. Szybko przestał się kryć, że ma kochanki. Zdradzał Gośkę, gdy tylko nadarzyła się okazja. Tych nie brakowało. Chwalił się tym bez skrępowania, opowiadał jej ze szczegółami o nowych podbojach.

***
Rysiek pracował na kolei pod Krakowem, na posterunku nastawczego i dyżurnego ruchu. Żył też z gospodarstwa. Hodował konie, krowy i trzodę. Przyjeżdżali do niego handlarze z odległych miejscowości, on bywał z rewizytą, ale bardziej od zwierzat interesowały go żony i córki gospodarzy.

Niektóre dawały się nabierać na jego elegancką gadkę. Spotykał się z nimi po kryjomu. Trzy lata po ślubie dorobił się nieślubnej córki, płacił na nią 200 zł alimentów miesięcznie.

Z Gośką miał czworo dzieci, ale seksu dalej było mu mało. Zabrała go raz do lekarza, by coś zaradzić na tę jego jurność, ale na drugą wizytę Rysiek już nie poszedł.

Zamiast tego wyprowadził się i zamieszkał u kochanki kilkanaście kilometrów od domu. Pewnie to potraktował jako rodzaj terapii. Nocował u nowej wybranki, ale w dzień przyjeżdżał do domu, by zajmować się gospodarstwem, zwierzętami i handlem trzodą.

***

Gośka była u kresu wytrzymałości. Nie wiedziała jak wybrnąć z sytuacji. Wyobrażała sobie, że jest pośmiewiskiem we wsi. Potem na sali rozpraw opowiedziała, że Rysiek się nad nią znęcał. Groził śmiercią, bił, nacinał ciało nożem i szkłem, gwałcił. Sąd uwierzył, ale tylko w znęcanie psychiczne, bo Gośka nikomu nie zgłosiła przemocy. Nie wiedziała o tym jej rodzina, policja, pomoc społeczna. Nie zrobiła obdukcji u lekarza, nie miała założonej tzw. niebieskiej karty za znęcanie w rodzinie. Świadków przemocy fizycznej nie było.

***
Po latach upokorzeń, zdesperowana zaczęła myśleć nie o prośbach, ale o groźbach. Córkę Gośki zaczął odwiedzać Piotr B. ps. Bastek, karany, rozwiedziony. To jego Gośka zaczęła namawiać, by pobił Ryśka.

- Może wtedy mój chłop się zmieni - miała nadzieję...

"Bastek" skrzyknął dwóch wspólników: Piotra J. też z kryminalną przeszłością i Sławomira W. Przyjechali na miejsce bmw, zaczaili się w krzakach na Ryśka. Wiedzieli, że przyjdzie po swoje krowy pasące się na łące. Dwóch napastników rzuciło się na gospodarza z pałką teleskopową. Bili po plecach i głowie, ale jakoś niemrawo. Uciekł im, a oni do pościgu nie byli gotowi. Dla dodania sobie odwagi trochę wódki wypili i ona splątała im nogi. "Bastek" akcję obserwował z oddali, bo nie chciał być rozpoznany. Tym bardziej że miał poważne plany wobec córki Ryśka. Wykonawcom zlecenia zapłacił 1400 zł. Pieniądze miał, bo dostał je od Gośki za pomoc przy remoncie jej domu zniszczonego przez powódź.

***

Rysiek faktycznie trochę się uspokoił po tym pobiciu, choć do głowy mu nie przyszło, że za wszystkim stoi Gośka. Wyprowadził się od kochanki, która stała się zbyt zaborcza i domagała się jasnej deklaracji: albo ja, albo żona.

- Ja muszę regularnie zmieniać kobiety, miałem ich już 30 i z tobą nie zamierzam być na stałe - oświadczył zdumionej kobiecie. Wrócił do domu. - Kochanek mogę mieć wiele, ale żona jest tylko jedna i najlepsza - tłumaczył niedowiarkom.
Było dobrze kilka miesięcy, ale znowu ciągnęło go do innych bab. Na zabawę sylwestrową wybrał się z już porzuconą na moment kochanką.

Gośka postanowiła znowu sięgnąć po sprawdzoną metodę dyscyplinowania chłopa, ale Rysiek po tym pierwszym pobiciu stał się jakiś czujny. W nocy koło łóżka trzymał metalową rurkę. Handlarzy, którzy zjawiali się w interesach, przepytywał o cel wizyty, nie ufał nikomu. Pilnował się.

***
Gośka znowu prosiła o pomoc "Bastka". Tym razem życzyła sobie, by on i jego dwaj kompani posunęli się o krok dalej. - Chłopaki chcę, by gość "zniknął"- "Bastek" tłumaczył Piotrowi J. i Sławomirowi W. Odebrali to jednoznacznie, Ryśka trzeba zabić. Odmówili.

"Bastek" był cierpliwy, pytał gdzie popadło o chętnych do pobicia niesfornego męża. Miał na ten cel 1900 zł od Gośki. Tysiąc mieli dostać wykonawcy, 900 zł było dla niego. Zdziwił się skąd Gośka miała tyle pieniędzy, bo ciągle narzekała, że jej brakuje na życie. Rysiek dobrze zarabiał, ale na dom dawał ledwie tysiaka. Dorabiała więc w drukarni w Krakowie i pożyczała pieniądze od sąsiadki, znajomych i rodziny. Zięcia namówiła na kredyt 10 tys. zł, drugi podobny wzięła jej dorosła córka. Nawet ks. proboszcz pożyczył trochę gotówki, gdy Gośka go omamiła, że potrzebuje na remont pieca, na zniszczenia po powodzi. By pozbyć się męża już miała gotówkę.

***

"Bastek" przez kolegę z pracy znalazł chętnych "do roboty". Przekonał ich, że trzeba pomóc jednej kobiecie, która jest bita przez męża, a jej dzieci też cierpią. Na miejsce zgodzili się przyjechać Radosław P., bokser Tomasz P. ps. "Majkel" oraz komandos z czerwonych beretów z Krakowa Jacek H.

25 marca 2012 r. ekipa udała się w okolice Damienic. Gośka wyszła im naprzeciw, wiedziała, że "Bastek" zebrał silnych mężczyzn, ale i tak ich ostrzegła, że Rysiek jest duży i silny. - W przeszłości siedział, to morderca - skłamała.

Sugerowała, że trzeba go pobić do nieprzytomności, połamać rękę, a potem odciągnąć od domu. Kazała im się ukryć w starej komórce i gdy ona głośno zakaszle, wyjdą i zaatakują Ryśka. Wywabiła Ryśka z domu. Obudziła go, powiedziała, że coś się dzieje ze zwierzętami, koń się zerwał. Na jej umówiony znak rzucili się na Ryśka. Bokser Tomasz P. bił pierwszy, pięściami, pałką teleskopową. Dołączył się żołnierz Jacek H., potem Radosław P.

Rzucali w Ryśka kamieniami, ale zdołał się schronić w domu. Po chwili wybiegł na zewnątrz uzbrojony w rurkę, nastąpiło kolejne zwarcie z napastnikami i nawet na moment zyskał nad nimi przewagę. W końcu padł od kolejnych uderzeń, tracił siły.
- Może wezwiemy pomocy? - z domu wybiegły małoletnie dzieci Ryśka, ale Gośka zagoniła je do środka. - Nie trzeba. Ojciec sobie poradzi. To jest napad, zamknijcie się w środku - poradziła dzieciom.

***

"Majkel" próbował jeszcze złamać rękę Ryśka, skakał na nią kilka razy. Bez efektu. Gośka też biła. Zmaltretowanego przeciągnęli w pobliże Raby. Żył, gdy napastnicy odjeżdżali. Została przy nim Gośka. Policję i pogotowie wezwała o 23.01, kwadrans po odjeździe sprawców. Oni w tym czasie dzielili się pieniędzmi za wykonane zlecenie.

***

Na rozprawie w Tarnowie bronili się, że mieli zamiar tylko pobić Ryśka, nie planowali jego zabójstwa. Sąd jednak przyjął, że Małgorzata B. i partner jej córki Piotr B. ps. Bastek chcieli śmierci Ryszarda B., a trzej inni napastnicy godzili się na zgon pokrzywdzonego. Dlatego żona i Piotr B. zostali skazani na 15 lat więzienia, pozostali usłyszeli mniejsze wyroki. Bokser Tomasz P. - na 12 lat, żołnierz Jacek H. - na 10 lat i Radosław P. - na 9 lat.

Tarnowski sąd nie miał wątpliwości, że oskarżeni mężczyźni zabili z niskich pobudek, nie uwierzył, że mieli tylko zamiar ukarać Ryśka.
- To była ich linia obrony, że planowali jedynie połamanie mu kończyn. Faktycznie godzili się na jego śmierć. Dopuszczali, że poniesie śmierć - zauważyła sędzia Kinga Braty.

Nie kryła, że zabity nie był kryształową postacią, ale oskarżona mogła się z nim w cywilizowany sposób rozstać, rozwieść się, a dokonała samosądu z chęci odwetu za zdrady męża i z poczucia krzywdy za wieloletnie poniżanie. Sąd przyjął, że Małgorzata B. kierowała wykonaniem zbrodni, brała w niej udział, a "Bastek" był organizatorem przestępstwa. On też musiał zadawać ciosy Ryśkowi, bo na jego ubraniu znaleziono krew ofiary. Dwóch pośredników, którzy pomogli znaleźć wykonawców zabójstwa usłyszało kary. Wyrok nie jest prawomocny.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska