- Nowa droga łączy os. Łokietka, które znajduje się za naszą ulicą z centrum Zielonek. To głównie mieszkańcy tamtego osiedla korzystają z wybudowanej drogi, podobnie jak kierowcy omijający często zakorkowaną główną ulicę w Zielonkach, a nas obciąża się opłatą - mówi Józef Pojałowski, jeden z mieszkańców. Nie kwestionują oni potrzeby budowy tej drogi, ale twierdzą, że nie im była potrzebna.
- Właściciele terenów przy ul. Na Popielówkę mieli właściwie dojazd do swoich działek z dwóch stron, np. od Długopolskiej i Pękowickiej. Teraz gmina nas obciąża twierdząc, że nasze działki zyskały na wartości. Tymczasem niektóre z nich straciły, bo ul. Na Popielówkę przeżywa wzmożony ruch samochodów - mówi mieszkaniec Zielonek.
Opłaty adiacenckie są najczęściej naliczane przy budowie kanalizacji, wodociągów, w przypadku dróg jest to sporadyczne. W gminie Zielonki taka sytuacja zdarzyła się chyba po raz pierwszy. Drogę (około kilometrowy odcinek) poszerzono z 3 lub 4 metrów, w niektórych miejscach nawet do 6 metrów, wybudowano chodnik.
Opłaty adiacenckie naliczono w zależności od wielkości działek leżących przy nowej drodze. Kwoty są bardzo różne, od 2 do nawet 30 tys. zł. Ci, którzy mieli wyliczone niewielkie sumy zapłacili, inni nie zgadzają się z wyceną. - Mam 10-arową działkę i naliczone 13 tys. zł, a sąsiad za ponad 50-arową ma 16 tys. zł. To pokazuje, jak niesprawiedliwie naliczano te opłaty - mówi mieszkaniec ulicy.
Urzędnicy twierdzą, że z naliczania opłat rezygnuje się, gdy mieszkańcy oddają pod drogę fragmenty swoich działek.
- Tak zdarza się najczęściej. W tym przypadku też o tym rozmawialiśmy, ale nie było zgody. Musieliśmy wywłaszczyć mieszkańców z części gruntów i zapłacić odszkodowania. Rzeczoznawca wyceniał te tereny po cenach rynkowych, od 17 do 22 tys. zł za ar. Mieszańcy otrzymywali od 2 do ponad 100 tys. zł. Gmina na odszkodowania wydała około 2 mln zł. Opłaty adiacenckie są w większości przypadków mniejsze, a tam gdzie przewyższają kwoty wypłaconych odszkodowań negocjujemy indywidualnie - mówi Bogusław Król, wójt gminy Zielonki.
Dodaje, że SKO uchyliło decyzje o opłatach, bo położenie działek jest skomplikowane, trudne do oszacowania. - Ale sukcesywnie robimy te wyceny i naliczamy opłaty - dodaje wójt. Zaznacza, że droga podniosła wartość tych terenów, bo obserwuje tam boom budowlany.
Mieszkańcy mówią, że odszkodowania nie są darowizną. - To zapłata za naszą własność. Ponadto odszkodowania były niższe niż tutejsze ceny rynkowe. Dostawaliśmy 17 do 18 tys. za ar, a ceny wynosiły wtedy ponad 20 tys. za ar. Odszkodowań i opłat adiacenckich nie można porównywać - mówi Józef Pojałowski. Dodaje, że mieszkańcy zrezygnują z kolejnych odwołań, jeśli w drodze negocjacji gmina obniży im opłaty o połowę.
ZOBACZ KONIECZNIE: