https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zmieniające się przepisy dadzą rolnikom nowe źródło dochodów

Paulina Marcinek
Jan Czaja i Barbara Zych już nie mogą doczekać się, kiedy ich soki lub przetwory z dyni będzie można legalnie sprzedawać. Do tej pory rolnicy mogli sprzedawać owoce i warzywa. Teraz pohandlują też przetworami.
Jan Czaja i Barbara Zych już nie mogą doczekać się, kiedy ich soki lub przetwory z dyni będzie można legalnie sprzedawać. Do tej pory rolnicy mogli sprzedawać owoce i warzywa. Teraz pohandlują też przetworami. Paulina Marcinek
Za kilka tygodni rolnicy wreszcie będą mogli legalnie handlować swoimi przetworami. Pod warunkiem, że towar trafi na targowiska bez... dachu Niektórzy już zacierają ręce na wieść o zmieniających się od stycznia przepisach. - Nasze przetwory, których receptury mają kilkudziesięcioletnią tradycję, wreszcie pokażą się w świecie - mówi Jan Czaja, właściciel blisko 20-hektarowego gospodarstwa z Rzuchowej.

- Do tej pory było tak, że nasze regionalne smakołyki, nawet zarejestrowane w ministerstwie jako produkty tradycyjne, nie mogły trafić do klientów, bo nie mogliśmy ich sprzedawać. Nie mieliśmy także odpowiednich warunków do ich przetwarzania - dodaje Barbara Zych, właścicielka gospodarstwa w Paleśnicy.

Kij i marchewka

Za niespełna dwa miesiące  będą nimi już mogli handlować, dzięki zmianie przepisów podatkowych. Umożliwią one m.in. sprzedaż tzw. przetworzonych produktów, wyprodukowanych w gospodarstwie. I to bez konieczności zakładania działalności gospodarczej.

 Jest i druga strona medalu, bowiem regionalne smakołyki będzie można sprzedać tylko we własnym gospodarstwie albo na targu. Pod warunkiem, że ten ostatni nie będzie... zadaszony. 

- To jest jakieś nieporozumienie. Wiele miejscowości skorzystało z pieniędzy unijnych, by wybudować zadaszone targowiska. Teraz rolnicy, chcąc sprzedawać swoje produkty, będą musieli stać w błocie? - pyta Izabella Byszewska, prezes Polskiej Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego. 

- Faktycznie, w zapisach tej ustawy podatkowej tak to wygląda. PSL chciało wnieść poprawki, jednak kadencja Sejmu się skończyła, więc spodziewam się, że projekt trafił do kosza -  mówi Witold Katner, rzecznik Ministerstwa Rolnictwa.

Barbara Zych i Jan Czaja mimo to nie poddają się. Należą do Stowarzyszenia „Grupa Odrolnika” i postanowili wyciągnąć rękę do innych rolników. Decydując się na wybudowanie „inkubatora kuchennego”. - Chodzi nam o to, żeby z takiej małej przetwórni korzystało kilkunastu albo więcej rolników, wytwarzając tam własne konfitury, mąkę, kaszę czy sałatki. Wtedy koszty utrzymania obiektu nie będą dużym ciężarem - wyjaśnia Czaja.  

W grupie siła

Miejsce na inkubator w Rzuchowej już jest, pierwsi zainteresowani współpracą i produkcją - także. Gdyby każdy chciał działać na własną rękę i budować swoją linię produkcyjną - np. do przetwórstwa warzyw i owoców - zapłaciłby co najmniej 300 tys. zł. 

Koszt budowy inkubatora wyliczono na około 800 tys. zł. Stowarzyszenie już przymierza się do złożenia wniosku o dotację z Unii Europejskiej. Na resztę weźmie pożyczkę. 

„Grupa Odrolnika” rozpoczęła już także przygotowania do sprzedaży przetworów. Najtrudniejsze jest bowiem uzyskanie pozwolenia od Państwowej Inspekcji Sanitarnej.  - Moim zdaniem powinien zostać rozszerzony asortyment zwolniony z konieczności uzyskiwania takiego zezwolenia sanepidu. Na przykład dżem, który  jest przecież przetwarzany termicznie, więc moim zdaniem szansa zatrucia jest żadna - przyznaje Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego.  

- Jest  duża grupa rolników niezwykle dbających o jakość wytwarzanych produktów. Są jednak i tacy, którzy myślą wyłącznie o zysku. Jako przyszli producenci, rozumiemy wymogi sanitarne sanepidu - mówi Czaja. 
\

Źródło: Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska