https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Życie 2-letniemu Kubusiowi ocaliła... pieluszka!

Paweł Chwał
Chłopczyk wpadł do wiadra z gorącą wodą. Miał oparzenia trzeciego stopnia. - Lekarz, z którym rozmawiałam, powiedział mi: "niech się pani modli za nas, żeby Bóg dobrze kierował naszymi poczynaniami, bo stan pani syna jest bardzo poważny" - opowiada Marta Wolak, mama dwulatka.

2,5-letni Kubuś zawdzięcza życie temu, że w chwili wypadku miał na sobie ubranego "pampersa". Chłopiec wpadł do wiadra z ukropem. Doznał rozległych oparzeń nóg i pleców. Gdyby nie pieluszka uszkodzone zostałyby również bardzo wrażliwe okolice podbrzusza. A i bez tego otarł się o śmierć. Kubuś miał poparzone około 40 procent ciała. Na dodatek były to oparzenia bardzo poważne, bo drugiego i trzeciego stopnia (podczas gdy czwarty stopień to martwica tkanek).

- Lekarz, z którym rozmawiałam powiedział mi: "niech się pani modli za nas, żeby Bóg dobrze kierował naszymi poczynaniami, bo stan pani syna jest bardzo poważny" - opowiada Marta Wolak, mama dwulatka.
Kobieta usłyszała w szpitalu, że w przypadku tak małych dzieci, jak Kubuś, tak rozległe oparzenia mogą nawet doprowadzić do śmierci.

Kubuś od zawsze był bardzo ruchliwy, wszędzie go pełno. Tak też było tuż przed dramatycznym zdarzeniem.
- W pewnym momencie wymyślił sobie zabawę, że będzie chodzić tyłem - wspomina wydarzenia z feralnej soboty Maria Janus, babcia chłopca. Nie może darować sobie tego, że postawiła na chwilkę w kuchni wiadro z gorącą wodą. - To nie był wrzątek, ale wystarczyło, aby spowodować poważne oparzenia delikatnej skóry dwulatka - mówi ze łzami w oczach.

Babcia zatrzymała się na chwilę, aby wziąć na ręce od córki 4-miesięcznego Konrada (młodszy brat Kubusia), który zanosił się płaczem. Dokładnie w tym momencie do postawionego na podłodze wiadra wpadł pupą dwulatek.

- Szybko ściągnęłam z niego spodnie i od razu włożyłam pod kran, schładzając go bieżącą wodą. Kubuś bardzo płakał, bo skóra zaraz mu zeszła z ran, ale nie stracił przytomności - opowiada Marta Wolak, mama chłopca.

Po chwili na miejscu pojawiła się karetka. Ratownicy widząc, jak bardzo poważne są obrażenia, wezwali na pomoc śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który zabrał malca do szpitala w Krakowie-Prokocimiu.
Kubusiowi wykonano kilka przeszczepów skóry.

- Miesiąc leżenia w szpitalnym łóżku zrobił swoje. Początkowo wydawało się, że nie będzie w ogóle chodził. Musiał uczyć się tego od początku, ale tygodnie ciężkiej pracy przyniosły efekty - mówi pani Marta.
Niestety, podczas kontroli w szpitalu wyszło na jaw, że w miejscach, gdzie doszło do najdotkliwszych oparzeń tworzą się przerośnięte blizny, które mogą na trwałe unieruchomić nogi Kubusia. Szansą na uniknięcie tego jest smarowanie ran odpowiednim kremem i oklejanie ich specjalistycznymi plastrami.

- Tubka kremu kosztuje 300 złotych i starcza na jeden, czasem półtora dzień. Lek działa, ale pod warunkiem, że smarujemy nim Kubę według zaleceń lekarza, cztery razy na dobę - mówi Marta Wolak.
Niewiele tańsze są plastry. Jedno opakowanie za 150 zł starcza na dwa dni. Do tego chłopiec musi chodzić w specjalnym ubranku uciskowym.

Od stycznia na same tylko kremy i plastry dla Kubusia rodzice i dziadkowie wydali ponad 12 tys. zł. Wszystko wskazuje na to, że trzeba będzie ich używać jeszcze co najmniej przez pół roku, a może nawet dłużej. To oznacza gigantyczne wydatki, ponad możliwości finansowe skromnie żyjącej rodziny.

Doraźnie Wolakom pomógł Caritas. Finansowe wsparcie w leczeniu chłopca zadeklarował też Stanisław Bańbor ze stowarzyszenia Dajmy Dzieciom Miłość, a na rzecz opłacenia kosztów leczenia chłopca odbył się w niedzielę w szkole koncert charytatywny. Wszystko to jednak kropla w morzu potrzeb.

- To dla nas bardzo krępujące prosić innych o pieniądze. Ale dla dobra Kubusia trzeba odłożyć na bok wstyd. Nie stać nas na te lekarstwa, a jednocześnie nie możemy przerwać teraz jego leczenia - mówi Maria Janus.

Kubusiowi można pomóc wpłacając dowolne datki na konto Caritas Diecezji Tarnowskiej (71 1020 4955 0000 7302 0097 4683) lub stow. Dajmy Dzieciom Miłość (50 1500 1748 1217 4002 4722 0000). Można to zrobić przekazując też 1 proc. podatku dla tych organizacji (nrKRS Caritas: 0000211791 i stow. DDM: 00000 19095) z dopiskiem: "Dla Kubusia z Nowej Jastrząbki".

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

W
Warmiak
A dlaczego by nie ?? Dzieci powinno się odpieluchować najpóźniej w 3. roku życia. 2 latek jeszcze nie kontroluje moczu szczególnie w nocy. Nawet kiedy uczy się korzystać z nocnika lub toalety. W USA dzieci noszą pieluchy w 4., 5., a nawet w 6. roku życia (tu w pojedynczych przypadkach). W USA pieluchy produkowane są do rozmiaru 7. A to wszystko wymyślił amerykański inżynier, chemik pracujący dla firmy P&G - Victor Mills. To on zrewolucjonizował sposób opieki nad dziećmi.
Wolę już wydać dla swojego dziecka z 30, 40 zł na pieluchy jednorazowe (niech ma komfort) niż kupować, czy gotować tetrowe. A potem śmierdzi na cały dom. Co do jednorazowych podczas przebierania dziecka, to zapinasz rzepami, wyrzucasz do kosza i jest spokój.
R
Rodaczka
Piszcie PRAWDĘ!
c
czytajacy wypociny GK
Tubka kremu kosztuje 300 złotych i starcza na jeden, czasem półtora dzień.
m
matka i babcia.
Dlaczego dzieci 2 letnie noszą jeszcze pieluchy ,toż to niedbalstwo rodziców i niedopatrzenie .Jak się ma małe dzieci to nie stawia się wrzątku na podłodze. My starsze matki gotowałyśmy pieluchy tetrowe i jakoś nasze dzieci nie ulegały poparzeniu, a tutaj 2 kobiety i co? dzieci niedopilnowane .Teraz narzekają ,że tubka maści kosztuje 300 zł gdyby tak dać emerytce 300 zł to zajęłaby się dzieckiem i to cały miesiąc .Kiedyś ten chłopczyk podziękuje babuni za przykurcze i blizny.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska