Monika i Grzegorz Nosalowie z Nawojowej, rodzice niespełna pięcioletniego Kacperka, rozpoczęli sądową walkę ze Szpitalem Specjalistycznym w Nowym Sączu. Małżeństwo zarzuca placówce, że w wyniku uchybień przed i w trakcie porodu ich syn urodził się z zamartwicą i do końca życia będzie niepełnosprawny. Chłopiec cierpi na mózgowe porażenie dziecięce, małogłowie i padaczkę - zespół Westa.
Wczoraj przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu odbyła się pierwsza rozprawa z powództwa cywilnego. Sędzia Maria Tokarz zapytała, czy między stronami jest możliwa ugoda. Gdy otrzymała negatywną odpowiedź, postanowiła przesłuchać świadków, wskazanych przez sądecki szpital, czyli kierowniczkę sądeckiej porodówki, lekarza obecnego na oddziale, położną odbierającą poród i lekarza neonatologa.
Kierująca od maja 2014 r. oddziałem ginekologiczno-położniczym lekarka zaznaczyła, że przypadek Kacpra zna jedynie z dokumentacji. Na tej podstawie stwierdziła, że bicie serca dziecka cały czas monitorowano za pośrednictwem detektora tętna płodu (UDT).
- Nie umiem powiedzieć, w którym momencie doszło do niedotlenienia dziecka - przekonywała. Dodała, że na stan zdrowia malucha mogły mieć wpływ choroby, jakie przechodziła matka w trakcie ciąży.
Z kolei położna zaznaczyła, że matka Kacpra kilka razy miała wykonany monitoring serca płodu (KTG). W trakcie akcji porodowej ponowne badanie było niemożliwe.
- Pacjentka miała regularne skurcze. Nie mogliśmy jej unieruchomić - podkreśliła położna. - Tętno płodu było jednak cały czas monitorowane przez UTD, a po każdym kolejnym skurczu nasłuchiwałam bicia serca. Wszystko było w normie.
Kiedy rodzącej odeszły zielone wody płodowe, świadczące o niedotlenieniu, na salę wezwano pielęgniarkę z neonatologii.
- Szybko zabrała dziecko na oddział intensywnej terapii - zaznaczyła położna.
Lekarka neonatolog miała zająć się Kacprem trzy minuty po porodzie. Zapewniała, że zrobiła wszystko zgodnie ze sztuką lekarską. Jak zauważyła, gdyby pierwsze wody płodowe, które odeszły, były zielone, to powinna być od razu wezwana na salę porodową. Tak się jednak nie stało, bo pierwsze były normalne.
- Nie wiem, dlaczego chłopiec urodził się z zamartwicą - stwierdziła. - Mogło do niej dojść podczas porodu, a mógł ją wywołać epizod niedotlenienia już w czasie ciąży.
W sądzie nie stawił się lekarz, który odbierał poród. Jego zeznania są ważne dla ustalenia przebiegu zdarzeń. Proces odroczono do stycznia. Rodzice Kacpra też będą zeznawać. Przedstawią ekspertyzy medyczne.
Prokuratura, po urodzeniu niepełnosprawnego dziecka, wyjaśniała, czy doszło do błędów medycznych. Sprawę umorzyła jednak, nikomu nie przedstawiając zarzutów. - Nie potrafili wskazać winnego - powiedziała nam mama Kacpra. Rodzice chłopca odwołali się do sądu, ale ten podtrzymał decyzję prokuratury. Dlatego wystąpili z cywilnym pozwem.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!