- Czegoś tak absurdalnego nie ma nigdzie na świecie - oburza się lekarz ortopeda z jednej z krakowskich poradni specjalistycznych (nazwisko do wiadomości redakcji). Chodzi mu o zasady refundacji butów ortopedycznych przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Na czym polega absurd ? Na tym, że NFZ płaci tylko za jeden but ortopedyczny, jeśli pacjent ma jedną nogę krótszą od drugiej. Za drugi but osoba niepełnosprawna musi wyłożyć pieniądze z własnej kieszeni. Koszt obuwia ortopedycznego to kwota ok. 500 zł. Co ma robić chory, którego nie stać na wydatek? Nic mu nie pozostaje, niż założyć but od innej pary.
Właśnie w tak absurdalnej sytuacji znalazł się pan Adam ze Skały. Ma jedną nogę o 4 cm krótszą od drugiej. Udał się do poradni ortopedycznej przy ul. Barskiej w Krakowie. Przecierał oczy ze zdziwienia, gdy dowiedział się o tym, że może otrzymać refundację tylko na jeden but.
- Jakaś bzdura - denerwuje się pacjent. - Przecież nie chodzi się w jednym bucie. Tylko kto wymyśla takie chore przepisy? - zastanawia się emeryt.
Wtóruje mu Adam Sandauer, szef stowarzyszenia pacjentów "Primum Non Nocere". Jego zdaniem to paranoja.
- Szkoda, że okularów jeszcze nie wypisują na jedno oko - nie kryje oburzenia. Krzysztof Kiciński, dyrektor Podhalańskiego Szpitala w Nowym Targu, zaznacza, że przy deformacji jednej stopy, z czasem i druga ulega zniekształceniu.
- Obuwie ortopedyczne właśnie ma temu przeciwdziałać - wyjaśnia Kiciński. - Ale urzędników już od dawna nie obchodzą kwestie medyczne. Pacjent jak zawsze sam zostaje ze swoim problemem - mówi Kiciński.
Lekarze ortopedzi też kręcą głowami. Klną za każdym razem, gdy muszą wypisywać wnioski o refundację dla swoich pacjentów. Decydują się często na zwyczajne oszustwa płatnika, bo chorzy błagają specjalistów, by ci doszukali się deformacji także w zdrowej nodze. Wtedy bez problemu Narodowy Fundusz Zdrowia sfinansuje parę butów ortopedycznych.
Jak informuje Jolanta Pulchna, rzecznik małopolskiego NFZ, jeśli zlecenie lekarskie dotyczy obu stóp, wówczas refundowane są oba buty.
- Dlaczego mam szukać i znajdować chorobę tam, gdzie jej nie ma. Nie chcę później usłyszeć zarzutu prokuratury o przekroczeniu uprawnień - oburza się jeden z krakowskich ortopedów. W tym roku od stycznia do października NFZ zapłacił 312 tys. zł za 2 635 sztuk butów. Fundusz finansuje 70 proc. ceny obuwia, ale pod warunkiem, że cena mieści się w limicie ustalonym przez Ministerstwo Zdrowia.
I tu się zaczyna kolejny kłopot niepełnosprawnych. Limity cenowe zawarte w katalogu NFZ nie były bowiem zmieniane od sześciu lat. A producenci butów ortopedycznych, wózków inwalidzkich lub protez podnoszą ich cenę co najmniej raz w roku. Nowoczesny wózek inwalidzki - lekki, składany, którym osoba niepełnosprawna mogłaby dojeżdżać do pracy, kosztuje minimum 5 tys. zł. Limit cenowy w katalogu wynosi zaś 1 500 zł. Reszty chory musi poszukać w swoim portfelu.
Buty ortopedyczne też nie są wcale tanie. Są dopasowywane indywidualnie, w zależności od deformacji i potrzeby pacjenta. Im większy but, tym wyższa cena.
W Krakowskich Zakładach Sprzętu Ortopedycznego zapytaliśmy o cenę półbutów ortopedycznych - rozmiar 42, zniekształcona lewa stopa - krótsza o 4 cm (właśnie takich potrzebuje nasz Czytelnik, pan Adam). Kosztują 636 zł. NFZ zapłaci tylko 147 zł, a pan Adam 489 zł.
- Dla mnie stanowczo za drogo. Na razie zrezygnuję z tych butów - macha ręką. Józef Góralczyk, szef Sejmiku Osób Niepełnosprawnych, twierdzi, że takich absurdów jest znacznie więcej. Wysłał kilka miesięcy temu pismo do ministra zdrowia z prośbą o spotkanie, by je przedyskutować. Do tej pory nie dostał żadnej odpowiedzi. Nie ukrywa, że wiele osób niepełnosprawnych znajduje się w tragicznej sytuacji.
- Sporo pacjentów rezygnuje z wózków, protez, aparatów słuchowych - przedmiotów, bez których nie mogą się obejść na co dzień. Dla nich to luksusowe zakupy. Gorzej już być nie może - kwituje.
Ani Ministerstwo Zdrowia, ani NFZ nie mają dobrych wieści. W 2010 r. limity cenowe w katalogu pozostają bez zmian.
Inne absurdy w służbie zdrowia
Obuwie ortopedyczne może być refundowane tylko raz w roku bez względu na to, czy pacjentowi, np. dziecku, urosła noga.
By starać się o dofinansowanie na zakup aparatów słuchowych pacjent musi wpierw sam za niego zapłacić. Dopiero potem może złożyć wniosek o refundację, której może nie dostać. Cena aparatu - od 1,5 tys. zł do 2 tys. zł. Średnia emerytura - ok. 1200 zł.
NFZ nie przewiduje operowania dwóch nóg pacjenta równocześnie. Cena usługi to 2,5 -3 tys. zł. Przy dwóch operacjach zwiększa się koszt materiałów i środków anestezjologicznych.