
Egzamin zawierający kilkadziesiąt pytań z krótkim czasem na udzielenie odpowiedzi, kot na laptopie i partner prowadzącej zajęcia paradujący nago przed kamerą. Nauka zdalna okazuje się wyzwaniem dla wszystkich - szczególnie dla wykładowców. Przepytaliśmy studentów kilku krakowskich uczelni, jakie absurdy ze strony wykładowców pojawiły się podczas ich zdalnej nauki. Niektóre z nich śmieszą, inne wprawiają w zakłopotanie, a jeszcze inne mrożą krew żyłach. Najlepsze przykłady znajdziecie na kolejnych slajdach.

OBLICZENIA W PAINT
Niedoceniany Paint w obliczu nauki zdalnej stał się się zamiennikiem tablicy.

MIKROFONOWE FIGLE
Julia: Podczas jednych zajęć, na których wygłaszałam swoją prezentację, prowadzący zapomniał wyciszyć mikrofon. Wszyscy słyszeliśmy, jak odebrał telefon i przeprosił osobę po drugiej stronie słuchawki za chwilową nieobecność, gdyż musiał "zabrać głos na konferencji".
Nina: To jest sytuacja z kategorii "ciemna strona uniwerka". Prowadzący zapomniał wyciszyć mikrofon i odebrał telefon. Z rozmowy wyniknęło, że był to telefon od dziekana w sprawie zbyt dużej zdawalności egzaminów. Dziekan zlecił prowadzącemu, że więcej osób musi oblewać egzaminy, bo uniwersytet bez warunków nie ma za co żyć.

PRYWATNY KONCERT
Arek: Jeden z naszych wykładowców chciał wysiąkać nos. W tym celu wyłączył kamerę. Ale mikrofonu już nie...