https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Advocatus diaboli: Myśli październikowe

Jerzy Surdykowski
Tyle się dzieje: Napieralski na tronie, więc lewica utonie. A na prawicy kolejna partyjka: "LiS", czyli Ludwik i Saba. Mimo przestróg poszli "tą drogą" - i do czego doszli?

Niestety, trenera Janusza W. nikt nie przestrzegał, zatem dostał 11 zarzutów podczas 11 godzin przesłuchania. A koalicja PO-PiS jednak istnieje: przynajmniej w sprawie pozbawienia byłych esbeków wygórowanych emerytur. Szkoda, że nie w bardziej konstruktywnych kwestiach.
Można tak dalej; politycy robią wszystko, by dostarczyć pretekstów.

Felietonistów jest wielu, a każdy chce zagrać przy Jankielu, skąd bierze się znany powszechnie jazgot. Niestety, niżej podpisany adwokat diabelski jest - jak św. Juda Tadeusz - od spraw smutnych, trudnych, a nawet beznadziejnych. Tedy do rzeczy.

Bez echa przeszła kolejna rocznica Października 1956. Kogo ona dziś obchodzi? Co się wtedy ważnego stało? Przecież jednego komucha na szczycie zastąpił inny komuch - Władysław Gomułka.

Kilka wieców, jakieś okrzyki, poluźnienie stalinizmu, rozwiązanie kołchozów przedtem siłą zaprowadzanych na polskiej wsi.

Co tu wspominać? Nic dziwnego, że jedyna znana mi główna ulica nosząca miano 20 Października
w Sopocie (nawiasem mówiąc, przed 1956 rokiem nosząca imię Stalina) już dawno przemianowana została bez hałasu na Niepodległości.
Inne miasta nawet tego nie mają: wiernymi pamięci Polskiego Października pozostały tylko wielkopolskie miejscowości - Turek, Śrem, Mosina, Środa. Ale już nie Poznań, chociaż tam się wszystko zaczęło.

Bo robotniczy bunt zbrojny czerwcu 1956 roku w Poznaniu był ostatnim aktem w krwawym szeregu zawsze przegranych i okrutnie spacyfikowanych polskich powstań. Lecz już po kilku miesiącach cały kraj - od Gdańska, przez Warszawę, po Kraków - ogarnęła fala potężnych wieców, gdzie prym wiodą robotnicy i studenci.

Żądają ustąpienia dotychczasowego I sekretarza KC PZPR i członków politbiura uważanych
za uległych Moskwie stalinowców, odesłania do ZSRR zainstalowanych w Polsce sowieckich "doradców wojskowych", z ówczesnym marszałkiem Konstantym Rokossowskim na czele, zaprzestania prześladowań Kościoła, odstąpienia od przymusowej kolektywizacji wsi, liberalizacji politycznej i większego otwarcia na Zachód.

Wiecowy tłum jest jednocześnie zdecydowany i rozumny, nikt nie usiłuje zdobywać broni i budować barykad, ale ci, którzy dają się ponieść emocjom i żądają na przykład zwrotu Wilna i Lwowa, są uprzejmie, lecz stanowczo usuwani z mównicy. Związek Sowiecki jest przerażony, oddziały Armii Czerwonej stacjonujące w Polsce ruszają na Warszawę, ale ruszają również gotowe do walki oddziały polskie.

Jednocześnie Władysław Gomułka - wybrany pod ludową presją na nowego I sekretarza KC PZPR
- negocjuje na warszawskim lotnisku z przybyłym niespodziewanie przywódcą partii sowieckiej.
Tak po raz pierwszy Polacy nauczyli się zwyciężać, bo nie sięgnęli po broń, a żądania ograniczyli
do tego, co w istniejących warunkach możliwe. Nie obalili komunizmu, nie przenieśli jeszcze Polski na Zachód, ale uzyskali ogromną ulgę, tak jak uzyskali wiele w Grudniu 1970 i w Sierpniu 1980.

Aż do pokojowego zwycięstwa w przełomowym 1989 roku. Duch przyszłej Solidarności unosił się nad październikowymi wiecami, a raczej tam się właśnie narodził.

W tym samym czasie podobne masowe poruszenie na Węgrzech przekształciło się w zbrojne powstanie rozjechane wkrótce sowieckimi czołgami.

Niedawno pewien znany literat - zapatrzony w groźne piękno narodowej masakry, tak jak Neron
w pożar Rzymu - ogłosił, że krwawa męka Powstania Warszawskiego stanowi mit założycielski Polski Niepodległej, a kolejne pokolenia Polaków winny być gotowe do rzucenia swego życia na stos ofiarny, bo tylko gigantyczna hekatomba konstytuuje i spaja naród. Poetom się wiele wybacza, lecz dawno nie czytałam i nie słyszałem podobnie groźnej bzdury, gdyż jest trochę osób zapatrzonych
w łunę narodowych pożarów.

Przeznaczeniem narodów nie jest jednak śmierć w masakrze, ale życie w rozwoju. Dlatego jedynym sensownym mitem założycielskim dzisiejszej Polski jest opowieść o obywatelskiej presji i skutecznych reformach. Czemuż więc o Październiku nie chcemy pamiętać?

Wybrane dla Ciebie

Już nie musisz wychodzić z domu, aby zagrać w „totka”. Mało kto wie, że tak się da

Już nie musisz wychodzić z domu, aby zagrać w „totka”. Mało kto wie, że tak się da

Pierwsze grzyby już w lasach. Nie ma wysypu, ale warto szukać

Pierwsze grzyby już w lasach. Nie ma wysypu, ale warto szukać

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska