Janusz Marszałek twierdzi, że spodnie trafiły do wydziału promocji, którym obecnie kieruje Marek Tarnowski. Miały stanowić część wystawy Kopca Pamięci i Pojednania, który do dzisiaj nie powstał. Zdeponowane w magistracie prawdopodobnie przekładane były z miejsca na miejsce, aż trafiły w miejsce, o którym nikt już nie pamięta. Janusz Marszałek sugeruje teraz kierownikowi Tarnowskiemu, aby ten: „Dobrze przeszukał zakamarki wydziału, być może w piwnicy magistratu ta zguba się znajdzie”.
Szef oświęcimskiego wydziału promocji szybko ustosunkował się do „propozycji” Marszałka, wydając oświadczenie, z którego wynika, że w momencie, kiedy objął stanowisko, w wydziale promocji spodni nie było w ewidencji.
W Muzeum KL Auschwitz eksponatu także nie ma. Dyrektor Piotr Cywiński twierdzi nawet, że do czasu afery nie miał pojęcia o ich istnieniu i przekazaniu w 2007 roku.
Jeśli zguba się nie znajdzie, może ruszyć policyjne śledztwo. To cenny eksponat, wymagający odpowiedniej temperatury przechowywania, wilgotności i oświetlenia, by zachować kolory. Niemiecki burmistrz zwrócił się o zwrot, ponieważ wcześniej eksponat był w ich muzeum miejskim. Teraz przygotowują się do 70. rocznicy wyzwolenia od narodowego socjalizmu i chcieli wykorzystać spodnie na wystawie. Tuż po niej miały powrócić do Oświęcimia.
Urząd miasta złożył zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 278 § 1 kk w związku z art. 294 § 2 kk, które mówią o przywłaszczeniu rzeczy o szczególnym znaczeniu dla kultury.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail.
Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i
Google+