Radwańska rozegrała dobre spotkanie, ale na przyjaciółkę z Danii, której bardzo służy powrót pod skrzydła trenerskie ojca Piotra, okazało się to zbyt mało. Polka miała pod koniec spotkania duże problemy z łydką i mimo przerwy, w trakcie której zastosowano masaż nie była już w stanie grać na pełnych obrotach. Niemniej walczyła do końca, broniąc piłkę meczową przy stanie 3:5. Przełamała rywalkę i poległa dopiero w następnym gemie, po kolejnych trzech piłkach meczowych.
Woźniacka w końcówce także uszkodziła nogę, ale było to tylko duże otarcie naskórka i po zatamowaniu krwi zachowała pełną sprawność. O jej sukcesie zdecydowało przede wszystkim lepsze przygotowanie fizyczne. - Za każdym razem, gdy mierzę się z Agnieszką, gramy trudne, długie mecze - podkreślała Dunka. Po spotkaniu, dziękowała publiczności... po japońsku.
Teraz przed krakowianką turniej w chińskim Wuhan. W pierwszej rundzie ma wolny los, w drugiej spotka się z Rosjanką Jekateriną Makarową lub Niemką Sabine Lisicki.