https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Andrychów: dramat lokatorów z dworca

Bogumił Storch
Pan Zbysław twierdzi, że po pożarze z łazienki  nie da się już korzystać
Pan Zbysław twierdzi, że po pożarze z łazienki nie da się już korzystać Bogumił Storch
Mieszkańcy lokali, które leżą nad poczekalnią dworca kolejowego w Andrychowie, mają dość traktowania ich jak zło konieczne. Żyją w warunkach urągającym ludzkiej godności i nie mogą doprosić się remontów.

Nad poczekalnią jest kilka mieszkań. W czasie ostatnich mrozów w budynku zamarzła woda. Co gorsza, próba naprawienia rur przez PKP zakończyła się pożarem, w którym omal nie ucierpiała trójka lokatorów. Emerytowni pracownicy PKP przeżyli dramat.

- To było w zeszłą środę. Ogień i dym wdarły się do naszych mieszkań od dołu, tam gdzie jest dworcowa poczekalnia - mówi jeden z lokatorów. Podczas próby rozmrożenia instalacji, na parterze dworca został zaprószony ogień. Spaliła się część drewnianego stropu w nieczynnym pomieszczeniu, obok poczekalni.

- Mamy do kompletu nadpaloną podłogę, dziurawy dach, źle działające piece. Myjemy się w miskach, wodą grzaną na kuchenkach. W naszym wieku nie jest to łatwe - mówi pan Julian, liczący sobie blisko 90 lat, były pracownik kolei.

Obok niego mieszka pan Zbysław. Z ponad 80-letnią matką przebywają w pomieszczeniach gdzie temperatura sięga maksymalnie 10 stopni. - Dogrzewam się piecykiem, który załatwiłem sobie u zduna, bo palenie w starych piecach kaflowych nie wystarcza. One pamiętają czasy zaboru austriackiego! - opowiada zziębnięty pan Zbysław.

Według lokatorów budynek dworca to worek bez dna, w którym lądują ich skromne emerytury. Sprawy nie rozwiązało nawet zamontowanie, na koszt mieszkańców dworca PKP, tzw. piecyka konwekcyjnego. Nadal jest zimno.

- Płacimy ok. 300 zł czynszu plus opłaty za media. Za co? - bezradnie pyta pan Zbysław. Jest na bezrobociu, na utrzymaniu swoje mamy. - Rozumiemy właściciela, że nie ma pieniędzy na remonty, ale my już dłużej tak żyć nie możemy - dodaje zdenerwowany mężczyzna.

Lokatorzy błagają o remont mieszkań i ich docieplenie. Nie chcą dłużej żyć w tak upokarzających warunkach. PKP nie widzi problemu. Urzędnicy kolejowi twierdzą, że ze względu na standard mieszkań, stawka za wynajem i tak jest bardzo niska, a mieszkańcy, chociaż żyją w ciężkich warunkach, to są bezpieczni.

- Budynek dworca jest bezpieczny dla osób w nim przebywających. Na bieżąco prowadzimy przeglądy oraz badania wszystkich instalacji - mówi Anna Socha, z oddziału gospodarowania nieruchomościami PKP.
Mieszkańcy są innego zdania. Nie czują się bezpiecznie, gdy dym z kominów leci do ich mieszkań.

Mówią, że strach stąpać po spróchniałych stropach. - Nie mamy się gdzie wyprowadzić - rozpaczają.
PKP nie znajdzie im lokali zastępczych. Rozwiązaniem problemu byłoby przeniesienie wiekowych i schorowanych lokatorów do lokali zastępczych lub socjalnych. Tylko, że w Andrychowie takich mieszkań brakuje.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska