- Rosyjskie boty najczęściej nie ograniczają się do jednego państwa. Obserwują osoby i polityków z różnych krajów np. Donalda Trumpa – wyjaśniła. - W wojnie informacyjnej, w której używane są boty i trolle, kluczowe jest wpływanie na sposób myślenia człowieka. Naukowcy określili, że wpływ tych mechanizmów na wybory w Stanach Zjednoczonych mógł wynieść mniej więcej 4 procent. Z jednej strony to niewiele, ale z drugiej wystarczająco. Dlatego jest to groźne – stwierdziła.
Mierzyńska przyznała, że protesty, które mają miejsce we Francji, są doskonałą okazją do wykorzystania wspomnianych mechanizmów dezinformacyjnych. - Rosyjskie boty doskonale i precyzyjnie definiują konflikty w państwie, którym są zainteresowane. Uderzają tam, gdzie są duże emocje i jest nadzieja, że ich działania przyniosą skutek – powiedziała.
Źródło: Onet