Relacja Danieli Malec nie pozostawia wątpliwości.
"Bojkotujcie Moment na pl. Nowym, na Kaziku w Krakowie, to antysemici! Dziś w nocy (z soboty na niedzielę - przyp. red.) ja wraz z grupą 12 przyjaciół zostaliśmy zaatakowani przez pracowników tego baru wyzwiskami typu: «p... Żydzi», «wyp... do Izraela». Menedżer tej restauracji rzucił w nas gazetą, po czym zaatakował nas fizycznie (gonił za nami z pięściami). W sercu żydowskiej dzielnicy, w ostatni dzień festiwalu. Nie do uwierzenia!" - kobieta opisuje na Facebooku.
Potem zaś, odpowiadając na pytania internautów, dodaje: "Na początku, jak się schodziliśmy, jeden z kelnerów powiedział: «p... Żydzi, nie będę was obsługiwać», a drugi: «p... Żydzi, nie chcą się przesiąść» (była kwestia stolików) - coś w tym stylu. Jak wychodziliśmy, szły teksty: «S... do Izraela» i «idźcie do Singera, on jest koszerny!»".
Do dyskusji dołączył Jacek Ślusarczyk, prezes spółki wydającej "Tygodnik Powszechny". W grupie Danieli Malec był jego przyjaciel Uwe von Seltman, pisarz zajmujący się tematyką Holokaustu. Ślusarczyk spotkał ich wszystkich po wyjściu z Momentu i wysłuchał relacji na gorąco. Podkreśla, że kelnerzy usiłowali wyprosić z lokalu grupę żydowskich gości, mimo że w tym czasie wszystkie knajpy na Kazimierzu były pełne - niedawno skończył się koncert finałowy na Szerokiej.
"Byli tak zszokowani działaniem kelnerów Momentu, że woleli wyjść, niż się kłócić. Zobaczyłem ludzi, którzy byli w stanie traumy i histerii, na granicy płaczu" - opisuje Ślusarczyk. Namówił swojego przyjaciela, by zgłosić sprawę na policji.
Rzecznik małopolskich policjantów nadkom. Mariusz Ciarka przyznaje, że w komendzie odebrano telefon w tej sprawie.
- Jednak gdy po jakimś czasie patrol dojechał do kawiarni, nikt nie czekał na nas ze zgłoszeniem - opowiada.
Zadzwoniliśmy do menedżera lokalu Moment. - Nasze oświadczenie jest na stronie, nic więcej nie mam do dodania - powiedział "Gazecie Krakowskiej" Sebastian Wojnar.
W oświadczeniu czytamy, że opisana sytuacja jest "pomówieniem". Menedżer powołuje się na swój i załogi restauracji otwarty stosunek do innych kultur. Przyznaje, że doszło do "jednorazowego incydentu", który jednak "nie był wynikiem nieporozumień na tle religijnym, narodowościowym, rasowym czy kulturowym, a jedynie nieprzyjemną wymianą zdań między gośćmi lokalu a obsługą".
Menedżer informuje, że wobec pracowników, którzy byli uczestnikami owej "wymiany zdań", zostały wyciągnięte "stosowne konsekwencje". Jakie - nie wiadomo.
Wybieramy strażaka roku 2012. Zgłoś swojego kandydata!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!