Rosja zaatakowała Ukrainę
Informacja o inwazji Rosji na Ukrainę w czwartkowy poranek zmroziła cały świat. Wielu z nas na bieżąco śledzi medialne doniesienia o sytuacji u naszych wschodnich sąsiadów. Tym trudniej jest nam sobie wyobrazić, co przeżywają pochodzący z Ukrainy, a mieszkający w Polsce ludzie. Ich rodzinny kraj jest pod ostrzałem, a ich bliscy narażeni na niebezpieczeństwo.
W takiej sytuacji jest między innymi nasza redakcyjna koleżanka Oksana, która od kilkunastu lat mieszka w Polsce. Na Ukrainie są jednak jej bliscy.
- Dziś rano, kiedy jeszcze spałam, mąż powiedział mi o ataku. Od razu pomyślałam o moich bliskich i myślę o nich cały czas. Jestem przerażona. Do ataku doszło zaledwie 150 kilometrów od miejscowości Kamieniec Podolski, w której mieszkają moi rodzice
- mówi.
Na Ukrainie pozostają rodzice mieszkanki Wągrowca
Oksana skontaktowała się już z rodzicami. Jak mówi, kontakt niebawem może się urwać...
- Telefony już nie działają. Internet na razie jest, ale być może także zostanie odcięty. Rozmawiałam zarówno z mamą jak i z tatą. Na tę chwilę nigdzie się nie wybierają. Na Ukrainie mieszkają także moi dziadkowie i pozostali członkowie rodziny. Rodzice na tę chwilę próbują żyć normalnie. Mama poszła na duże zakupy, a tata do pracy. Obawy są jednak ogromne
- słyszymy od wągrowczanki.
Oksana namawia rodziców, by przyjechali do Polski. Ci jednak na tę chwilę nie podjęli takiej decyzji. Znajoma Oksany, która mieszka w Kijowie opublikowała film na facebooku, na którym widać kilkukilometrowe korki samochodów próbujących opuścić stolicę państwa. Jak wyjaśnia nasza koleżanka, jej rodzice nie spodziewali się, że atak nastąpi. Nie przypuszczali, że może dojść do wojny. Oczywiście słyszeli doniesienia, ale nie były one dla nich realne.
- To przykre, ale myślę, że kolejna noc będzie jeszcze bardziej niespokojna. Skoro Putin ruszył, nie wiem co będzie mogło go zatrzymać
- podsumowuje.
Źródło: wagrowiec.naszemiasto.pl
