Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Barszcz Sosnowskiego coraz groźniejszy. Są kolejni poparzeni [ZDJĘCIA, WIDEO]

Katarzyna Sipika-Ponikowska
Katarzyna Sipika-Ponikowska
Katarzyna Ponikowska
Gminy prowadzą z barszczem ostrą walkę, ale to ciągle za mało. To bardzo żywotna roślina. Bardzo łatwo się nim poparzyć, nawet przez ubranie. Rany długo się goją i są bolesne.

WIDEO: Barszcz sosnowskiego coraz groźniejszy

autor: Katarzyna Ponikowska/ Gazeta Krakowska

Barszcz Sosnowskiego, który powoduje bardzo groźne dla zdrowia oparzenia, coraz agresywniej atakuje małopolskie gminy. Fachowcy z nim walczą i eliminują duże skupiska roślin, ale to ciągle za mało. Barszcz jest żywotny i wytrzymały.

Kontakt z barszczem może być bardzo poważny w skutkach.W ubiegłym miesiącu w siemianowickim szpitalu zmarła 67-letnia kobieta, która podczas koszenia trawy oparzyła się rośliną. Lekarze stwierdzili na lewej ręce pacjentki oparzenie chemiczne trzeciego stopnia. Dodatkowo, kobieta cierpiała na inne schorzenia sprawiające, że jej układ odpornościowy był znacznie osłabiony. Niedawno barszczem poważnie poparzył się 6-letni chłopiec w miejscowości Wierzchosławice koło Tarnowa. Obecnie przebywa na kuracji poszpitalnej. Przez dwa miesiące nie może wychodzić na słońce.

W poniedziałek, 29 czerwca na barszcz natknęła się 10-letnia Agnieszka z Imbramowic (gm. Trzyciąż). - Bawiła się przy źródełku Jordan. Kiedy wracała, musnęła nogą roślinę - opowiada Basia Piega, siostra Agnieszki. Dzięki temu, że dziewczynka była w bawełnianych getrach, poparzenia nie są duże, ale i tak toksyczna substancja przeniknęła przez ubranie. Na szczęście rana nie boli. - We wtorek zauważyliśmy dziwne ciemne ślady. Poczytaliśmy na temat barszczu, więc domyśliliśmy się, co to. Pojechaliśmy do lekarza, ale pani doktor z kolei w ogóle nie wiedziała, co to jest. Nie miała wcześniej styczności z takimi oparzeniami - wyjaśnia Basia. Agnieszka jeszcze przez tydzień musi smarować kolano maścią i nie może wychodzić na słońce, bo promienie odnawiają rany. - Raz wyszła na zewnątrz, to plamy zaczęły się szybko powiększać - wspomina pani Basia.
Agnieszka zdążyła się teraz dokładnie przyjrzeć roślinie. Zapewnia, że już wie jak wygląda i nie zamierza się do niej drugi raz zbliżać.

W Małopolsce zach. barszcz szczególnie mocno zaatakował powiat olkuski. Aż cztery gminy przystąpiły do programu walki z rośliną "Środowisko bez Barszczu Sosnowskiego", który realizuje Uniwersytet Rolniczy w porozumieniu z gminami: Trzyciąż, Wolbrom, Bukowno i Olkusz. W tych dwóch pierwszych barszczu jest zdecydowanie najwięcej. W gminie Trzyciąż ustalono już, że roślina występuje na prawie 9 hektarach. Dużo jest go w Ściborzycach, Porąbce, Suchej. A to na pewno nie wszystko.
- Współpracujemy z radnymi, sołtysami i mieszkańcami, by wskazywali miejsca, gdzie widzieli barszcz - mówi Zbigniew Półtorak z Urzędu Gminy w Trzyciążu.

Walka jest niezwykle trudna. Roślina pochodzi z Kaukazu. W czasie PRL została sprowadzona do Polski jako pasza dla krów. W warunkach polskich zaczęła się niesamowicie szybko rozwijać. Rośnie nawet na 5 metrów wysokości. Jest bardzo żywotna i intensywnie się rozsiewa. - Jedna roślina ma 20-40 tysięcy nasion, którymi można rozsiać kilka hektarów ziemi - podkreśla Tadeusz Topór, właściciel dworku w Ściborzycach, który walczy z rośliną od trzech lat. - Bardzo ciężko się jej pozbyć. Ścina się ją przy ziemi, nie miną dwa dni, a ona już odbija - dodaje. W Ściborzycach było kiedyś Państwowe Gospodarstwo Rolne. Barszcz uprawiano tu dla bydła. Kiedy Tadeusz Topór odzyskał dworek, wokół było pełno tych roślin. - Dużo moich znajomych się poparzyło, nim w ogóle dowiedziałem się, co to jest - zwraca uwagę. - Trzy lata temu dziewczyna przyjechała tu na wakacje. Zrobiła sobie wianek z barszczu i wylądowała w szpitalu - dodaje.

W ramach projektu "Środowisko bez barszczu Sosnowskiego", którego celem jest inwentaryzacja, monitoring i zniszczenie roślin, na terenach występowania groźnego barszczu ustawiono specjalne tablice. Jest na nich zdjęcie i informacja o roślinie.
Zdaniem ekspertów to jednak ciągle za mało. Uważają, że sołtysi i szefowie gmin powinni organizować prelekcje, spotkania, rozdawać ulotki. - Świadomość społeczeństwa rośnie, ale nie jest wystarczająca. Szczególnie dzieci nie mają pojęcia, co to za roślina - mówi Jerzy Jaskiernia z Uniwersytetu Rolniczego, kierownik projektu "Środowisko bez barszczu Sosnowskiego".
Jaskiernia sam ma niezbyt przyjemne doświadczenia z rośliną. W ubiegłym roku wywrócił się, poparzył rękę i kawałek stopy. Na cztery dni trafił do szpitala, potem jeszcze przez 2-3 tygodnie odczuwał ból. - No i nie można rany wystawiać na słońce, bo się odnawia - ostrzega.

Zwraca uwagę, że rośliny nie tylko nie wolno dotykać, ale też się do niej zbliżać, w gorące dni trzeba zachowywać dystans nawet 8-10 metrów. Sok barszczu zawiera bowiem toksyczne związki chemiczne. Pod wpływem wysokiej temperatury sok może parować z powierzchni barszczu i unosić się w powietrzu. Dlatego pracownicy, który wycinają rośliny w upały pracują od godz. 5 do 11. - Później jest zbyt gorąco i niebezpiecznie. Zdarzały się już wśród nich poparzenia - mówi Półtorak.
Urzędnicy apelują też do rolników i wszystkich mieszkańców, by widząc barszcz na swoje posesji, od razu go wycinali. Nawet jak to dopiero mała roślinka. - Tego jest tak dużo, że sami nie damy rady - mówią. - Należy jednak używać wyłącznie ostrych narzędzi nie kosiarek rozbryzgujących. Bo te mogą powodować oparzenia - ostrzega Jaskiernia.

Barszcz Sosnowskiego, czyli "zemsta Stalina" i program jego likwidacji
* Barszcz Sosnowskiego zwany jest "zemstą Stalina", ponieważ trafił do Polski niedługo przed jego śmiercią z terenów Związku Radzieckiego (sama roślina pochodzi z Kaukazu).
Odkryty w 1944 r. i nazwany od nazwiska rosyjskiego botanika, badacza flory Kaukazu - Dmitrija Iwanowicza Sosnowskiego.
* Akcja wycinania i pryskania rośliny w ramach projektu "Środowisko bez barszczu Sosnowskiego" trwa od kwietnia 2014 r.
Usunięto już roślinę z 36-37 proc. powierzchni. Fachowcy planują by zniknęła z 80 proc. zajmowanej powierzchni. W pierwszej kolejności rośliny zwalczane w miejscach ogólnodostępnych: przy drogach, przystankach, szlakach turystycznych, koło szkół i przychodni. W pierwszej kolejności zwalczane są też nad brzegami rzek, gdyż nasiona barszczu rozsiewane są głównie przez płynąca wodę.
* Barszcz jest rośliną niesamowicie żywotną, bardzo łatwo się rozsiewa i jest odporna na środki chemiczne.
Jedna roślina wytwarza przeciętnie rocznie 20 -40 sztuk nasion, które zalegają w glebie i zachowują zdolność kiełkowania nawet do pięciu lat. Oznacza to, iż aby uzyskać
pełny sukces w zwalczaniu barszczu na danym terenie, działania eliminujące tą roślinę muszą być realizowanie co rok przez 5 lat. Każde dopuszczenie do wydania i rozsiewania nasion w okresie zwalczania na danym terenie wydłuża okres eliminacji o następne 5 lat.
* Barszcz zwalcza się na dwa sposoby: chemiczny (spryskiwanie roślin specjalnym preparatem) i mechaniczny (wykopywanie korzeni, ścinanie roślin lub czterokrotne koszenie w ciągu roku przez 12 lat). Koszt wykonania czterech oprysków w jednym roku na powierzchni 1 ha wynosi ok. 4 tys. zł. Całkowity koszt likwidacji roślin barszczu na powierzchni 1 ha w ciągu 5 lat to ok. 20 tys. zł. Projekt jest dofinansowany kwotą prawie 3 mln 229 tys. zł pochodzącą z funduszy norweskich. Problem z barszczem jest tak duży, że w tym roku rozpoczyna się kolejny projekt "Likwidacja barszczu Sosnowskiego ma terenie województwa małopolskiego" realizowany przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Krakowie. Program potrwa do 2018 r. Gminy już teraz mogą zgłaszać się do programu. Podstawą przyznania dofinansowania jest złożenie wniosku , który znajduje się na stronie: www.wfos.krakow.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska