Po publikacji materiału o spalonych oponach nad brzegiem Ropy w Uściu Gorlickim natychmiast zareagowały władze gminy. - Po poprzedniej interwencji, również dotyczącej palenia opon, po interwencji u zarządcy terenu - kierownictwa zbiornika wodnego w Klimkówce, teren został uprzątnięty, a opony wywiezione. Z informacji uzyskanej od kierownika zapory wodnej wiemy, że zgłosiła się już firma, która zadeklarowała, że na swój koszt wywiezie zgromadzony tam gruz, a teren uprzątnie - mówi Dymitr Rydzanicz, wójt gminy Uście.
Teraz w gminie zastanawiają się, co zrobić z nowym fantem. Przypomnijmy bowiem, że po telefonach od mieszkańców w sobotę po południu odwiedziliśmy teren nad Ropą, tuż przy stadionie. Okazało się, że mieszkańcy nie przesadzali - stos z resztek po spalonych oponach jeszcze się dymił. Sądząc z ilości tego, co po nich zostało, musiało ich być kilka, może nawet kilkanaście.
- Teren jest taki nasz nie nasz. Formalnie bowiem to pas zalewowy, którego zarządcą jest Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej - zbiornik wodny w Klimkówce. Z drugiej strony jako gmina chcemy zrobić wszystko, aby zlikwidować takie dzikie wysypiska, które nie najlepiej świadczą o nas, mieszkańcach - dodaje.
Wiadomo już, że wywiezione suche patyki, gałęzie, trawa zostaną spalone. - Rozmawialiśmy wstępnie ze strażakami i zorganizujemy takie "kontrolowane ognisko" - dodaje wójt. Z uzgodnień z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej wynika, że najpewniej skończy się na tym, że teren zostanie w jakiś sposób zagrodzony i zabezpieczony przed możliwością wjazdu samochodów. - Wydaje się, że nie ma innego sposobu jak postawienie w tym miejscu szlabanu zagradzającego wjazd - zapowiada.
Szybko udało się też ustalić, kto wywoził resztki materiałów budowlanych nad rzekę. Nie było zaskoczeniem, że to jeden z mieszkańców - przecież nikt z Gorlic, Bobowej czy Biecza nie wiózłby odpadów do Uścia Gorlickiego. - Zaczniemy od pouczającej rozmowy. Jeśli nie da efektów - sięgniemy po inne środki, tym bardziej że mamy mocne dowody - zapowiada Dymitr Rydzanicz.
Pewnie to nie pierwsza taka akcja porządkowa tej wiosny. Swoją zapowiedzieli już wędkarze. Ma się odbyć wespół z powiatem i gminami. - Gminy oddelegowują do robót porządkowych na brzegach rzek i potoków osoby zatrudnione u siebie w ramach prac interwencyjnych. My natomiast kupujemy dla nich obuwie gumowe, rękawice ochronne i worki na odpady - opisuje starosta Karol Górski.
W minionym roku podczas podobnej akcji zebrano 110 sztuk 120-litrowych worków wypełnionych różnymi odpadami zebranymi tylko na brzegach Ropy, Sękówki i Białej Tarnowskiej. To świadczy o skali bałaganiarstwa i niestety nas samych. Trudno to zrozumieć, bo za śmieci płaci każdy z nas.