
Analiza dokumentów przetargowych niesie jednak kolejne zaskoczenia. Otóż okazuje się, że oscypkowy biznes pod Tatrami jest zmonopolizowany. Łącznie 26 stoisk wydzierżawiło w tym roku 11 rodzin.

Tylko dwie z nich będą handlować na jednym kramie. Pozostałe mają 2-3 lub 4 stoiska, a największy gracz postanowił wynająć od miasta aż pięć punktów (dwa na Krupówkach i trzy pod Gubałówką). To przedsiębiorca z Dzianisza, który za możliwość handlu zapłaci miastu w ciągu roku 894 tys. zł. Niestety, nie udało nam się z nim porozmawiać o jego serowym biznesie. Inni sprzedawcy spod Gubałówki też nie wyrazili chęci na rozmowę z dziennikarzem.

W tej sytuacji dalej otwarte pozostaje pytanie, ile muszą zarabiać sprzedawcy oscypków, by wyjść na swoje. Pewnie są to astronomiczne kwoty, bo przecież, by zarobić na sam roczny czynsz, trzeba sprzedać 25 542 oscypków (po 35 zł za sztukę), 89 400 gołek (mniejszych serów, średnio po 10 zł), albo prawie 600 tysięcy małych serków po 1,5 złotego za sztukę.

To wychodzi dziennie średnio 69 oscypków, 244 gołek lub 1643 małych serków.