Goście po raz pierwszy w tym sezonie objęli prowadzenie; z prawej strony, po zagraniu od Dawida Gali, miejscowi stoperzy spóźnili się z interwencją, więc do siatki trafił Adrian Młynarczyk.
Gospodarze zrozumieli, że mecz sam się nie wygra, ale dopiero po prostej stracie Michała Adamusa, w środku pola, piłkę przejął Patryk Dulęba. Dostrzegł wybiegającego na prawym skrzydle Piotra Maniarę. Ten po podciągnięciu kilkunastu metrów dokładnie dośrodkował, więc Dariusz Anduła przerzucił piłkę nad Robertem Widawskim.
Później Sebastian Marczak nie pokrył w polu karnym Szymona Michty, więc andrychowski bramkarz nie miał szans na skuteczną interwencję.
Po zmianie stron goście mogli jeszcze podwyższyć wynik. W 70 min Anduła popędził na samotne spotkanie z bramkarzem, ale Widawski końcami palców wybił mu piłkę spod nóg.
Z kolei już w ostatniej minucie doliczonego czasu Kamil Mech trafił w słupek.
- Po strzeleniu drugiej bramki chłopcy myśleli, że kolejne padną same. Nie padły. Dla nas wygrana w tym meczu była obowiązkiem – powiedział Piotr Dejworek, trener Łysicy.
- Przy realizacji założeń taktycznych mogliśmy się pokusić o pierwsze zwycięstwo – powiedział Jan Witkowski, kierownik Beskidu.
Łysica Bodzentyn – Beskid Andrychów 2:1 (2:1)
Bramki: 0:1 A. Młynarczyk 14, 1:1 Anduła 22, 2:1 Michta 38.
Łysica: Boszczyk – Maniara, Kardas, Szymonik, Kupczyk – Dulęba (83 Koprowski), Pawłowski, Mularczyk, Ryba – Michta (70 Mech), Anduła (79 Płusa).
Beskid: Widawski – Marczak, Dębski, Tylek (25 Śliwa), Senderski – Gala, Poznański, Sternal (65 Wandzel), Adamus – Michulec (70 Zaremba), A. Młynarczyk.
Sędziował: Szymon Ubożak (Kielce).
Żółta kartka: Śliwa.
Widzów: 100.