W tamtejszej bibliotece ruszyły darmowe lekcje tańca górskiego dla dorosłych. Miał to być jednorazowy kurs. Ale pomysł chwycił. Na czwartkowe tańce zjeżdżają górale z oddalonych wiosek. Zapowiada się więc cały cykl.
Autor: Łukasz Bobek/Gazeta Krakowska
Nie umieć tańczyć to wstyd
Kursy tańca góralskiego dla dorosłych zorganizowała Józefa Kolbrecka, szefowa gminnej biblioteki w Białym Dunajcu. - Wyszło od tego, że jedna nasza pracownica powiedziała mi, że nauczyłaby się tańczyć po góralsku. A skoro robimy u nas wiele innych kursów, to pomyślałam, czemu nie zrobić i kursu tańca - opowiada.
Kolbrecka do współpracy zaprosiła córkę Ewę i jej chłopaka Janusza Gaculaka. Ewa uczy panie, Janusz szkoli panów. A chętni? Tych nie brakuje. Pocztą pantoflową rozeszło się po Podhalu, że w Dunajcu będą uczyć zwyrtania się. I to za darmo. Zgłosiły się góralki od Dunajca po Bukowinę. A za nimi panowie.
- Ludzie chcą się nauczyć, bo wiecie, to trochę wstyd na Podhalu nie umieć tańczyć - mówi z uśmiechem Janusz.
Nie będą się chować pod stołem
Panie, które zdecydowały się na kurs, to góralki z okolicznych miejscowości. - Wielokrotnie próbowałam się nauczyć, ale zawsze coś wypadało. Teraz mam nadzieję, że się uda. Czas się znalazł. A jak się już nauczę, to nie będzie trzeba się chować pod stołem na weselu - śmieje się Ewa Rusnak.
Gdy "Krakowska" była na jednym "tanecznym treningu", w bibliotece, między książkami, ćwiczyło kilkanaście pań. - Nie mamy listy obecności, więc każdy przychodzi, jak może - mówi instruktorka Ewa. - Ale najważniejsze, że baby chcą przychodzić i im się to podoba.
Józefa Kolbrecka dodaje, że to nawet świetny aerobik dla pań. - W końcu raz na jakiś czas trzeba się poruszać - dodaje.
Janina Pępkowska z Gliczarowa Dolnego, jedna z seniorek góralskiego kursu w Dunajcu, mówi wprost: - Za niedługo mam wesele, więc wypada sobie przypomnieć kroki góralskie. A że mam teraz więcej czasu, korzystam jak mogę - mówi.
Janina Graca z Białego Dunajca na zajęcia przyszła z córką, a w drugiej, tej męskiej grupie uczy się jej mąż. - Trochę przeszkadzało to, że się mieszka na Podhalu, a nie umie się tańczyć. Chłop góral z Zakopanego, a nie umie tańczyć, więc poszliśmy na kurs oboje - mówi. Zaznacza, że męża do kursu nie przymuszała. - Jak chce dorównać małżonce, to niech się też uczy - śmieje się kobieta.
Chłopy to mają gorzej
- Ej, dajcie spokój. Te obijane, ozwodne, krzesane. To naprawdę trudne. Babski krok jest o wiele łatwiejszy. Nawet takie 50- i 60-latki spokojnie się tego nauczą - mówi Józefa Kolbrecka.
A kto wiem, może i cepry pojęłyby jak tu po góralsku wywijać na parkiecie. - Pewnie, że by się nauczyły. Na razie jednak nie mamy ani jednego cepra czy ceperki - mówi instruktor Janusz.
Zajęcia taneczne odbywają się w każde czwartkowe popołudnie.