Wadowiczanin Marcin Gładysz, bardziej znany jako lokalny bloger polityczny„Dziadunio”, pokajał się publicznie i przeprosił posłankę Prawa i Sprawiedliwości, byłą burmistrz Wadowic, Ewę Filipiak. Czy to jednakże wystarczy do zakończenia sprawy?
Podczas kampanii wyborczej do Sejmu Gładysz „zwinął” baner wyborczy posłanki z ogrodzenia kaplicy przy parafii Matki Bożej Pocieszenia w Świnnej Porębie. Co więcej, pochwalił się tym - jak to bloger, w internecie. Wyjaśniał, że zrobił to, ponieważ obiekt sakralny nie jest miejscem, gdzie powinny wisieć plakaty wyborcze, a kościół powinien być wolny od agitacji politycznej.
„Jeżeli Ewa Filipiak będzie chciała nasyłać na mnie policję, ABW, bądź inne służby państwowe, to jestem w ogrodzie, jesienne porządki robię” - oświadczył wtedy.
Baner trafił do jego garażu. Przeleżał tam pół roku. Dopiero kilka dni temu „Dziadunio” dostał wezwanie na przesłuchanie. Okazało się, że jest podejrzewany o zniszczenie materiału wyborczego posłanki. Wadowicka policja prowadzi w tej sprawie postępowanie.
Już kilka godzin po wizycie na komisariacie Marcin Gładysz opublikował takie oświadczenie: „Naprawiłem szkodę, wyraziłem skruchę. Powiedziałem też, że od samego początku byłem gotów zwrócić baner na każde wezwanie i że go zwrócę”. Liczy, że to zakończy sprawę.
Czy tak będzie? Nie wiadomo. Z poseł Ewą Filipiak nie udało się nam skontaktować.
Gdyby poseł Ewy Filipiak i jej sztabu wyborczego nie zadowoliła skrucha blogera, mógłby mieć spore kłopoty...
Niszczenie materiałów wyborczych jest wykroczeniem, za które grozi kara grzywny do 5 tysięcy złotych. Jeśli zniszczenia przekraczają kwotę 250 złotych, to zgodnie z art. 67 paragraf 1 Kodeksu wykroczeń, czyn taki podlega karze grzywny lub nawet karze aresztu.