https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bochnia. Fryzjer jest trochę jak taki dobry psycholog, powinien wysłuchać, a gdy trzeba, to wesprzeć

Małgorzata Więcek-Cebula
Monika Pacuła-Imiołek własny zakład ma od 12 lat. Pracuje razem z Mariolą Szczurek. Na brak klientek nie narzeka. W sezonie trzeba umawiać się do niej z długim wyprzedzeniem

Monika Pacuła-Imiołek już jako mała dziewczynka strzygła lalki. Dla nikogo nie było więc zaskoczeniem, że kiedyś w przyszłości zostanie fryzjerką.

Fachu uczyła się w szkole zawodowej działającej przy dzisiejszym Zespole Szkół nr 1. Na początku pracowała w jednym z większych zakładów fryzjerskich w Bochni. Z czasem dorosła do decyzji, by otworzyć własny interes.

- Prowadzę go już nieprzerwanie od 12 lat - podkreśla z dumą. - Większość moich klientek, to osoby, które przychodzą systematycznie na strzyżenie lub koloryzację. Oczywiście zdarzają się też panie, które zaglądają do zakładu po raz pierwszy. Gdy wracają, za jakiś czas jest mi miło, bo to oznacza, że podoba się im to, co robię - mówi właścicielka „Fryzjerni”.

Szkolenia to podstawa

Ale, żeby to było naprawdę dobre trzeba się na bieżąco szkolić, podpatrywać nowości. Fryzjerstwo o to branża, w której musi się cały czas śledzić nowinki.

Ważny jest też lokal, jego wyposażenie.

- Klientki lubią usiąść w wygodnym fotelu w pięknym i estetycznym zakładzie. Czas u fryzjera ma być relaksem - przekonuje Monika Pacuła-Imiołek.

Fryzjerka z blisko 20-letnim stażem w zawodzie zdaje sobie sprawę z tego, że fryzjer jest nie tylko po to, by ułożyć włosy, powinien być także jak dobry psycholog.

- Wysłuchać, gdy trzeba to wesprzeć, a już na pewno to, co usłyszy zostawić tylko dla siebie - zapewnia .

Zawód poszukiwany

„Fryzjernia” jest jednym ponad 150 zakładów działających na terenie miasta.

Ich ilość jednak systematycznie wzrasta. Bo dobry specjalista w tej branży zawsze będzie potrzebny.

- Świadczy o tym choćby zapotrzebowanie na ten zawód. W naszych zestawieniach stale pojawiają się oferty zatrudnienia fryzjera. Zresztą sama napotykam ogłoszenia na witrynach różnych salonów - mówi Monika Rzucidło, zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Bochni.

Bocheński „pośredniak” nie tylko pomaga w znalezieniu fachowców w tej branży, ale także wspiera finansowo tych, którzy marzą o otwarciu własnego salonu fryzjerskiego.

- Udzielamy dofinansowania na założenie własnej działalności. Osoba, która się o to ubiega, musi mieć oczywiście status bezrobotnego, musi też legitymować się odpowiednim wykształceniem czy potwierdzonymi umiejętnościami potrzebnym do otwarcia takiego zakładu - dodaje Monika Rzucidło.

Na dobry początek

W zależności od rodzaju wsparcia - pomoc może wynieść 18 tys. zł, a nawet 19,5 tys. zł. Jest to oczywiście bezwrotna dotacja. Warunkiem jej otrzymania, jest prowadzenie zakładu co najmniej przez rok.

PUP doszkala także pracowników. Właściciele zakładów mogą więc wystąpić po dotacje na przeszkolenie młodego fryzjera. Pula przeznaczonych na ten cel funduszy nie jest mała.

Bywa, że chętnych jest więcej niż środków przeznaczonych na szkolenia. Zdarza się jednak także, że ilość funduszy zarezerwowanych na dany rok nie jest do końca wykorzystana.

Szkoła z tradycjami

Fryzjerki, które znajdują zatrudnienie w bocheńskich salonach najczęściej kończą trzyletnią szkołę zawodową przy ZS nr 1 w Bochni.

- Mamy w tej materii spore tradycje. Proszę sobie wyobrazić, że natrafiłem za zapis, że w zawodzie fryzjerskim prowadzone były zajęcia w naszej szkole już w XIX wieku - zapewnia Jan Balicki, dyrektor ZS nr 1 w Bochni.

Nauka zawodu w szkole fryzjerskiej w przypadku „Jedynki” trwa trzy lata. Jest prowadzona równolegle z praktykami w jednym z zakładów fryzjerskich.

- W szkole uczymy przedmiotów podstawowych. Są też teoretyczne zajęcia z fryzjerstwa - mówi Jan Balicki.

Co roku szkołę zawodową opuszcza około 20 kobiet (panowie zdarzają się rzadko) .

Te, które chcą pracować w zawodzie i są w tym dobre, bez problemu znajdują zatrudnienie.

Ich zarobki są uzależnione od ilości klientów i wielkości zakładu, w którym pracują.

Naprawdę dobra fryzjerka zatrudniona w dobrze prosperującym zakładzie jest w stanie „wyciągnąć” miesięcznie, razem z napiwkami około od 3-4 tys. złotych miesięcznie.

- Pensja zwykle jest jeszcze wyższa w okresie przedświątecznym, noworocznym czy komunijnym, kiedy w salonach panuje największy ruch - zapewnia jedna z ubiegłorocznych absolwentek ZS nr 1

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska