Fryzjer, kucharz, budowlaniec i wielu innych fachowców bez problemu znajdzie zatrudnienie na terenie Nowego Sącza i powiatu nowosądeckiego. Ale brakuje osób wykwalifikowanych i chętnych do pracy.
- Kilka miesięcy szukałam nowego pracownika do swojego zakładu - opowiada Elżbieta Kapuśniak, właścicielka salonu fryzjerskiego Axena w Nowym Sączu. - Szkolę przyszłych fryzjerów i widzę, że brakuje osób z pasją, które chciałyby pracować.
Na to zwracają też uwagę szefowe dwóch sądeckich urzędów pracy w mieście i w powiecie.
- Bezrobotny z fachem w ręku, jeśli tylko chce pracować, zatrudnienie znajdzie - mówi Teresa Klimek, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Nowym Sączu. - Ofert pracy jest dla nich sporo. Gorzej z dobrym wynagrodzeniem.
Proponują niskie zarobki
Wojewódzki Urząd Pracy w Krakowie od sześciu lat przygotowuje barometr zawodów i wskazuje, w której branży będzie zapotrzebowanie na pracowników. Po analizie mapki dla Nowego Sącza i powiatu nowosądeckiego, wniosek jest jeden.
- Praca czeka na fachowców, ale też na nauczycieli konkretnych zawodów jak piekarz, cukiernik czy ślusarz - wylicza Stanisława Skwarło, dyrektorka Sądeckiego Urzędu Pracy. - Czasami wystarczy uzupełnić kwalifikacje zawodowe o jeden czy dwa kursy i zatrudnienie się znajdzie.
Jako przykład dyrektorka SUP podaje ekonomistów. Według danych na Sądecczyźnie jest ich za dużo. Brakuje natomiast samodzielnych księgowych.
- Bezrobotni nie mają też odwagi próbować sił w nowym zawodzie. Mamy oferty pracy dla kierowców samochodów ciężarowych, możemy wysłać zainteresowanych na kurs - wskazuje Skwarło. - Ale niewiele osób się na to decyduje. Stąd pracodawcy zatrudniają coraz chętniej obywateli Ukrainy.
Dyrektorka pośredniaka w Nowym Sączu dodaje, że fachowcy często rezygnują z pracy. - Niejednokrotnie oczekują wyższego wynagrodzenia. Tymczasem mechanik samochodowy czy osoba zatrudniona w gastronomii otrzymuje najniższą krajową - mówi Teresa Klimek. - Dlatego decydują się na wyjazd za granicę, gdzie koszty rozłąki z rodziną rekompensują wysokie zarobki.
Jedni nie mają autobusu
Pracodawcy, zwłaszcza z branży gastronomicznej, ale także handlowcy, mają problem ze znalezieniem pracowników z powodu kłopotów z dojazdem do pracy. - Sądecczyzna jest słabo skomunikowana. W restauracjach i sklepach pracuje się do późna. Pracownicy nie są w stanie dojechać do domów - uważa szefowa SUP-u. - Nawet gdy mają auta, to przy niskich zarobkach przyjazd własnym samochodem im się nie opłaca. Dlatego część bezrobotnych wcale nie podejmuje zatrudnienia.
Inni nie mają chęci
O tym, jak trudno znaleźć fachowca, przekonała się niedawno Elżbieta Kapuśniak. Fryzjerka z 40-letnim stażem pracy, przez trzy miesiące szukała pracownika.
- Były cztery panie po 30. roku życia. Po dniu próbnym żadna nie wyraziła chęci pracy - mówi właścicielka Galerii Urody Axena w Nowym Sączu. - I szczerze mówiąc, poziom, jaki prezentowały, nie był zadowalający. Musiałabym je wiele nauczyć -mówi pani Elżbieta.
W końcu trafiły do niej dwie młode dziewczyny z Urzędu Pracy, które chcą się uczyć. - W tym zawodzie trzeba mieć odpowiednie predyspozycje, trochę talentu i chęć do nauki - podkreśla Kapuśniak. - Bez tego nigdy nie będzie się dobrze pracować.
Potwierdza to Antoni Sułkowski, kierownik gastronomii Hotelu Beskid w Nowym Sączu. - Dobrego, solidnego i wykwalifikowanego pracownika, któremu chce się robić, to można ze świecą szukać - podkreśla Sułkowski. - Trafiały do nas osoby, które po skończeniu zawodówki nic nie potrafiły. Ale kto chce się uczyć, ma szansę na etat.
Tak jak Agata Sekuła z Binczarowej i Natalia Góra z Trzetrzewiny. Obie odbyły w Beskidzie półroczny staż. Wiedzę chłonęły i sprawdziły się w kuchni. - Dostałyśmy umowę o pracę i możemy się rozwijać - mówi Agata Sekuła. - Wybierałam szkołę, od razu myśląc o pracy i to był trafny wybór.
Jan First, prezes Cechu Rzemiosł Różnych i Przedsiębiorczości w Nowym Sączu, przyznaje, że młodzieży, która chce się uczyć zawodu, jest coraz mniej.
- Kształcimy po kilku elektryków, piekarzy, ciastkarzy - wylicza First. - Mało jest murarzy, tynkarzy, ślusarzy, nie mówiąc już o szewcach czy kominiarzach. Młodzi zamiast fachu wybierają studia i pracują w Anglii na zmywaku - puentuje.
Problemów ze znalezieniem pracy nie mają:
Betoniarze i zbrojarze, blacharze, mechanicy i lakiernicy samochodowi, drukarze, budowlańcy, graficy komputerowi, diagności samochodowi, kelnerzy i barmani, kierowcy autobusów i samochodów ciężarowych, krawcy i pracownicy produkcji, kucharze i pomoce kuchenne, lakiernicy, lekarze, magazynierzy, malarze budowlani, nauczyciele praktycznej nauki zawodu, piekarze, pielęgniarki i położne, pracownicy ds. rachunkowości i księgowości, przedstawiciele handlowi, spawacze, tapicerzy, weterynarze, technicy elektrycy, fryzjerzy, administratorzy stron internetowych, brukarze, dentyści, farmaceuci.
Problemy z zatrudnieniem mają:
Biolodzy, biotechnolodzy i biochemicy, ekonomiści, filolodzy i tłumacze, historycy, politolodzy, geodeci i kartografowie, meteorolodzy, pedagodzy, pracownicy administracyjni i biurowi, pracownicy socjalni, sprzątaczki i pokojowe, nauczyciele nauczania początkowego i przedmiotów ogólnokształcących, pracownicy biur podróży i organizatorzy obsługi turystycznej, pracownicy ochrony fizycznej, zaopatrzeniowcy i dostawcy, wychowawcy w placówkach oświatowych i opiekuńczych, filozofowie i kulturoznawcy, kierowcy samochodów osobowych.