- Decyzja o umorzeniu śledztwa została podjęta, ale sprawa tak naprawdę nie jest jeszcze całkowicie zamknięta. Ciągle trwają operacyjne działania policji w tej sprawie - mówi Piotr Kosmaty, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.
Na podstawie specjalistycznych ekspertyz policja ustaliła wzrost, kolor oczu i włosów sprawcy. Danych jednak nie ujawnia.
Wiadomo tylko, że śledczy bocheńską sprawę łączą z próbą zabójstwa właściciela kantoru w Niepołomicach, do której doszło kilka tygodni wcześniej w Targowisku.
W obu przypadkach strzelano z tej samej broni. Właścicielowi niepołomickiego kantoru, który został zaatakowany, gdy samochodem wracał do domu, udało się jednak uciec.
Informację o umorzeniu śledztwa właściciel bocheńskiego kantoru, w którym pracował 41-letni Paweł S., przyjął z wielkim rozczarowaniem. Liczył bowiem, że policji i prokuraturze uda się ustalić, kto zabił jego pracownika, ale też przyjaciela. W szoku są klienci kantoru.
- Kto wie, może po kilku latach ta sprawa zostanie wyjaśniona - przekonuje Michał Fortuna, jedna z osób, która wymieniała walutę w kantorze, w którym pracował Paweł.
Mężczyzna zginął 27 października 2014 r. po południu. Wracał do domu z 37-letnią pracownicą kantoru. Mieszkali na tym samym osiedlu.
Z centrum Bochni wyjechali czarnym land roverem. Gdy na ul. Legionów Polskich wysiedli z samochodu, do Pawła S. podbiegł mężczyzna z pistoletem. Żądał oddania pieniędzy, które bochnianin miał w zielonej torbie.
Mimo że pieniądze otrzymał (ok.24 tys. euro i 150 tys. zł), bandyta strzelił z bliska dwukrotnie. Trzecia kula drasnęła kobietę.
Nieprzytomny 41-latek trafił do szpitala. Zmarł na bloku operacyjnym niespełna godzinę po napadzie.
Dzięki zeznaniom świadków udało się sporządzić dokładny portret pamięciowy zabójcy. Policja zorganizowała blokady na drogach. Były też nagrody wyznaczone za wskazanie sprawcy. Nie przyniosło to jednak żadnego efektu .
Bandyta, który zastrzelił Pawła tuż obok bloku, w którym ten mieszkał, nadal jest na wolności.