- Mam wystarczające kompetencje do sprawowania tej funkcji, a problematyką bankową zajmowałem się przez długie lata - podkreśla Bogdan Pęk. Jako dowód na swoje doświadczenie wskazuje pracę w Sejmowej Komisji Przekształceń Własnościowych na początku lat 90.
Bogdan Pęk, który w PRL-u był kierownikiem tuczarni przemysłowej świń, a później m.in. prezesem kółka rolniczego, ma za sobą długą karierę polityczną jako poseł, senator i deputowany do Parlamentu Europejskiego (z PSL, LPR i PiS).
Jednak rok temu zniknął z życia publicznego. Wszystko po tym, jak został odnaleziony na podłodze korytarza hotelu sejmowego (twierdził, że stało się to wskutek choroby). Zdjęcie polityka w kompromitującej pozie trafiło do mediów, a Pęk błyskawicznie stracił lokatę na liście wyborczej PiS do Senatu z okręgu podkrakowskiego. Jego miejsce zajął syn Marek, który od jesieni ub. roku zasiada w Senacie.
- Bogdan zawsze był krzykaczem, a nie osobą merytoryczną - ocenia Jacek Soska z PSL, który przed pięcioma laty przegrał rywalizację o mandat senatora z Pękiem.
A co przez ostatni rok robił zdegradowany polityk PiS? - Zostały mi jeszcze dwa lata do emerytury, więc nie opłacało mi się podejmować pracy na etat. Teraz mam z czego żyć, a politycy czasami zwracają się do mnie o rady - odpowiada Bogdan Pęk.
Po incydencie w sejmowym korytarzu miał on popaść w niełaskę prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Jednak po roku banicji Pęk odnalazł się w Banku Pocztowym (75 proc. jego udziałów należy do Poczty Polskiej, a pozostałe akcje do banku PKO BP). Przed tygodniem znalazł się w gronie czterech nowych członków rady nadzorczej publicznego banku. - Na walnym zgromadzeniu 30 sierpnia zatwierdzimy nowego prezesa banku - zapewnia Pęk. Jednak w gronie kandydatów nie wskazuje siebie.