Sezonowy wzrost cen
Choć ceny w koszyku dóbr konsumpcyjnych spadają, to jego główny komponent - żywność - drożeje. I to akurat przed świętami.
Zdaniem Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek, głównej ekonomistki Konfederacji Pracodawców „Lewiatan”, mogliśmy się tego spodziewać. Przez 17 ostatnich miesięcy ceny żywności spadały. Prędzej czy później ten trend musiał się więc odwrócić.
- Mieliśmy deflację, a teraz ceny rosną, a raczej, można powiedzieć, wracają do normalności - podkreśla ekonomistka. - 0,5 proc. wzrostu to i tak bardzo wolne tempo, nie odrobiło poziomu sprzed spadku. Ceny wzrosną jednak jeszcze w okresie świąt, ze względu na zwiększony popyt - dodaje.
Jak zauważa Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej poza ogólnym trendem w gospodarce mamy jeszcze do czynienia z sezonowym wzrostem cen, jaki zawsze występuje jesienią. - Krowy dają mniej mleka, bo jest zimno i stoją w oborach - wymienia. - To samo jest z kurami, już nie chodzą tak chętnie po wolnym wybiegu. Większość warzyw, owoców zostało już zebranych. Trzeba więc do ich ceny doliczyć koszty przechowywania. Poza tym w tym roku, ze względu na suszę, w ogóle było mniej warzyw i owoców. To też wpływa na ceny - przypomina Świetlik.
Fabryka pod chmurką
Jak przewiduje Henryk Dankowiakowski, dyrektor Małopolskiej Izby Rolniczej w Krakowie, ceny będą rosły, a szczyt podwyżek zaobserwujemy na przednówku 2016 r. Ceny płodów rolnych - zboża, ziemniaków, warzyw - mogą wówczas podskoczyć nawet o 10-15 proc.
- Rolnictwo to fabryka pod chmurką - mówi obrazowo. - Najwięcej zależy od pogody, dopiero później od producenta. W zeszłym roku mieliśmy rekordowe plony. W tym roku wszystkich załatwiła susza. Nie bez wpływu na ceny żywności u nas jest też rynek globalny.
Radny wojewódzki i piekarz Kazimierz Czekaj też zwraca uwagę na mniejsze plony zbóż. - Największą rolę odgrywa tu kukurydza, która jest podstawą pasz dla zwierząt gospodarczych - tłumaczy. - Jakie były straty w jej zbiorach, to jeszcze jest szacowane. Ale musimy się liczyć z dalszymi podwyżkami cen jajek, drobiu. O udkach z kurczaka w promocyjnej cenie 1,99 zł musimy zapomnieć - sumuje.
Kto zarobi?
Na czekających nas podwyżkach nie skorzystają jednak ani rolnicy, ani producenci żywności - uważa Henryk Dankowiakowski. Tłumaczy, że koszt wytworzenia samego produktu to najwyżej 1/3 ceny, jaką klient widzi na półce w supermarkecie.- Dochodzą do niej koszty pośrednie, jak media, przechowywanie, transport - wyjaśnia dyrektor Małopolskiej Izby Rolniczej.
Krystyna Świetlik uspokaja, że wzrost cen nie będzie zbyt mocno odczuwalny dla naszego portfela.- Drastyczne podwyżki raczej nas nie czekają - zapewnia. - Rynek żywności, nawet mimo suszy, jest bardzo dobrze zaopatrzony. Nie ma produktu, który by nie miał swojego zamiennika. Jeśli więc podrożeją kurczaki, będziemy kupować wołowinę i odwrotnie.