- Budowaliśmy go z trudem. Właściwie udało się go już wykończyć. Nigdy bym nie pomyślała, że nasza radość będzie tak krótka - mówi ze łzami Barbara Kokoszka, właścicielka domu.
W ciągu kilku godzin rodzina musiała opuścić budynek, zabierając wszystkie wartościowe rzeczy. W ewakuacji pomagali im przyjaciele, a także strażacy. Schronienia Kokoszkom udzielił proboszcz tamtejszej parafii. Oddał im do dyspozycji stary budynek plebani.
- Potrzeba serca i gest ludzkiej solidarności wymaga, aby w takich chwilach wyciągnąć bliźniemu pomocną dłoń - mówi ksiądz Marian Zapiór i zapewnia, że inicjatywa pomocy ze strony parafian na pewno zostanie podjęta bardzo szybko.
(Współpraca maw)