Basia, 21-letnia studentka z Brzeszcz, zawsze nosiła włosy do szyi. Po tym jednak, gdy po wyjściu z salonu fryzjerskiego była niezadowolona z tego, jak została ostrzyżona, uznała, że będzie zapuszczać warkocze.
Im dłuższe były włosy, tym bardziej jej się podobały. Po pięciu latach zapuszczania zaczęły sięgać aż do bioder.
- A jestem przecież wysoka, mam 178 cm wzrostu - mówi dziewczyna.
Z upływem kolejnych miesięcy trzeba było im poświęcać coraz więcej czasu.
- Choć były piękne, to zaczęły mi trochę przeszkadzać. Były nie tylko bardzo długie, ale też gęste - podkreśla Basia. Jak mówi, tak długie włosy nie są proste w pielęgnowaniu.
- Nie dość, że wylewałam na nie litry szamponów i odżywek, to kiedy wieczorem kładłam się spać z mokrymi włosami, nawet do rana nie wysychały - zaznacza. - Nie miałam innego wyjścia, bo nie chciałam ich niszczyć używając suszarki - tłumaczy.
W końcu dziewczyna stwierdziła, że chce coś zmienić. - Długo zastanawiałam się nad ich obcięciem, bo miałam w sobie swego rodzaju blokadę - mówi.
Dużo osób odradzało jej ścinania tak zadbanych włosów.
- Mówili mi: Nie obcinaj, w końcu zapuszczałaś je tyle lat, niektórzy oddaliby wiele za tak długie włosy - opowiada. - To właśnie wtedy zrozumiałam, że jest wiele osób, które o takich włosach marzą - zaznacza.
Barbara postanowiła ściąć włosy i oddać je na rzecz fundacji Rak’n’Roll, która pomaga kobietom chorym na raka, walczącym o swoją kobiecość. Każdy, kto obcina włosy, może wysłać je fundacji na peruki. Te są przekazywane chorym kobietom za darmo.
- Dowiedziałam się, że w Oświęcimiu otworzony został nowy salon fryzjerski przez dziewczynę z Brzeszcz, którą znałam. Widziałam, jakich metamorfoz dokonuje na ludziach. Postanowiłam się przełamać - mówi. - Podjęłam więc „męską” decyzję i zapisałam się na wizytę - dodaje.
Oddanie włosów wymaga specjalnego przygotowania. Po pierwsze umycia ich na miejscu bez odżywki. Następnie trzeba dokładnie rozczesać włosy, podsuszyć i zapleść warkocze. Trzeba oddać minimum 25 cm włosów.
Idąc do salonu, dziewczyna dalej jednak się zastanawiała, czy nie odwołać wizyty. Jak się okazało, po ścięciu włosów poczuła dużą ulgę i radość.
- Byłam bardzo zadowolona, że podjęłam taką decyzję. Poza tym pierwszy raz w życiu podobała mi się moja fryzura! - cieszy się Basia. - Ta zmiana wizerunku odmieniła też mnie wewnętrznie. Zachęcam wszystkich do tego, bo warto pomagać, a włosy przecież i tak kiedyś odrosną - podkreśla.
Barbara jeszcze nie wie, czy będzie znowu zapuszczać włosy, choć nie wyklucza tego. Na razie cieszy się z tych krótszych.
- Jedno jest pewne, jeśli kiedykolwiek będę miała długie włosy, to znowu je oddam - mówi.
Oddawanie włosów na rzecz różnych fundacji staje się coraz bardziej popularne. - To naprawdę piękna akcja. Ludzie nawet nie wyobrażają sobie, jak bardzo mogą uszczęśliwić tym drugą kobietę, pomagając jej odzyskać to, co właśnie dla nas najcenniejsze, czyli kobiecość - mówi właścicielka pracowni fryzjerskiej, Kinga Szkiert. To właśnie ona obcinała Basię.