- Deszczowe piekło rozszalało się około północy - relacjonuje starszy brygadier Janusz Basiaga, komendant miejski Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu. - W ciągu zaledwie czterech godzin z chmur wylało się tu aż 55 litrów wody na metr kwadratowy. To bardzo dużo, bo ta woda szybko spływała po zboczach gór powodując gwałtowne wzbieranie potoków i małych rzek. Ta woda płynąca ze zboczy, a nie wezbrane rzeki i potoki, powodowała zatapianie domów, gospodarstw, dróg i pól uprawnych.
Najbardziej dramatyczna sytuacja była w Przysietnicy, Muszynie, Barcicach, Wojnarowej, Rożnowie, Tyliczu, Ptaszkowej, Łomnicy Zdroju. W Łabowej woda spływająca z górskiego zbocza, po raz drugi w ciągu kilku tygodni, zalała gmach szkoły. W Grybowie zagroziła budynkowi Ośrodka Zdrowia. Zniszczony został dojazd do mostu, przez który prowadzi jedyna droga do Myślca. W Nowym Sączu wezbrane potoki pustoszyły dzielnicę Dąbrówka.
Około godz. 1 w nocy, niemal równocześnie, od uderzenia piorunów zapaliły się stodoły w Moszczenicy koło Starego Sącza i w Krużlowej koło Grybowa.
W Krużlowej niemal pół setki strażaków z ośmiu jednostek walczyło z ogniem do godz. 7 rano. Stodoła spłonęła, ale uratowali stojący w pobliżu dom, którego już dosięgały płomienie.
W Moszczenicy z ogniem walczyło aż 10 zastępów straży pożarnej. Także w tym przypadku stodoła spłonęła, a dom został ocalony.
W środę około południa nad Sądecczyznę znów nadciągnęły gęste chmury i rozszalała się burza z gwałtowną ulewą.