W lipcu 2010 r. pierwsi opisaliśmy sprawę. Studenci nagrali film, na którym widać, jak wręczają pieniądze, które dr Roman S. upycha w kieszeni.
Teraz były już wykładowca AGH został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata. 72-latek będzie ma też trzyletni zakaz wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego. Ponadto musi zapłacić 3 tys. zł grzywny, a blisko 25 tys. zł ma obowiązek wpłacić na Skarb Państwa. To oznacza przepadek korzyści majątkowej z przestępstwa.
Dr Roman S. był wykładowcą akademickim na AGH od 1966 r. W 2007 r. przeszedł na emeryturę, ale kolejne trzy lata pozostawał zatrudniony na pół etatu. Już od 2004 r. prowadził zajęcia, wykłady i egzaminy z przedmiotu "Prawo geologiczne, górnicze, budowlane i energetyczne" na Wydziale Wiertnictwa Nafty i Gazu AGH.
Studenci IV roku musieli kupować u niego skrypt. S. brał pieniądze od kolejnych roczników. Żeby zdać u niego egzamin, trzeba było wydać ok. 120 zł. Jeśli student kupił od niego książkę za 90 zł i wypożyczył za 30 zł skrypty do kserowania, trafiał na specjalną listę. Gdy na niej widniał, szedł na egzamin pisemny z pomocami naukowymi, czyli kupioną publikacją i kserówkami. I mógł z nich korzystać, czyli przepisywać treść. Kto się zbuntował i płacić nie chciał, nie miał prawa korzystać na egzaminie z pomocy.
Każdy egzemplarz skryptu podpisywał dr S. i kupujący go student. Nie wolno było ich przekazywać innym studentom. Książki nie można było kupić gdzie indziej ani wypożyczyć w bibliotece. Skryptów nie można było też skopiować od kolegów. Jedynym dystrybutorem materiałów był dr Roman S.
Jak ustalili śledczy, w latach 2004-2010 zmusił 292 osoby do kupienia konspektów i skryptów za kwoty od 30 do 200 zł. - To było zachowanie niedopuszczalne i niezgodne z etyką środowiska akademickiego - mówił prof. Zbigniew Nęcki, psycholog i wykładowca na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdy pytaliśmy go o sprawę.
Tak samo uważali studenci IV roku górnictwa i geologii. Dlatego postanowili się zbuntować i nie płacić ani grosza wykładowcy. Zwrócili się o pomoc do naszej redakcji. Po publikacji sprawą praktyk wykładowcy zajęli się funkcjonariusze Wydziału ds Walki z Korupcją Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
Dr Roman S. nie przyznawał się do winy, twierdził, że opracowane przez niego skrypty ułatwiały naukę studentom, bo zawierały przepisy prawne, których brakowało w innych publikacjach na rynku.
Po nagłośnieniu sprawy okazało się, że dr Roman S. był wcześniej upomniany na uczelni za podobne zachowanie. Jak mówi Bartosz Dembiński, rzecznik prasowy AGH, już w 2010 r. nie przedłużono umowy o pracę z tym wykładowcą. - I nie ma dla niego miejsca na naszej uczelni - zapowiada.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+