W Polsce od kilku dni trwają manifestacje obywatelskie w związku z uchwaleniem przez rząd Prawa i Sprawiedliwości ustawy o Sądzie Najwyższym zwiększającą m.in. kompetencje władzy rządzącej przy wygaszaniu kadencji sędziów SN z wyjątkiem tych wskazanych przez prezydenta. Zwiększy się też rola ministra sprawiedliwości. Te punkty nowego prawa mocno nie podobają się części społeczeństwa, które ruszyło pod budynki sądów, by zamanifestować swoje niezadowolenie.
Łańcuchy światła, czyli symboliczne zapalenie świec pod gmachami organów władzy sądowniczej organizowane przez Komitet Obrony Demokracji odbywają się nieprzerwanie od momentu rozpoczęcia pracy nad projektem ustawy. Czara goryczy przelała się w czwartek. Na wieść o zmianach, które mają uderzać w niezawisłość sądów nawet turyści urlopujący z dala od Warszawy i polityki postanowili wyrazić swój sprzeciw. Prezydent Andrzej Duda od kilkunastu dni wypoczywa na Półwyspie Helskim, jednak nie udało mu się uciec od niezadowolenia społecznego.
ZOBACZ TEŻ:
Grupa urlopowiczów spontanicznie zebrała się przed bramą letniej rezydencji głowy państwa w Helu.
- Dowiedzieliśmy się, że prezydent obecnie znajduje się na półwyspie, więc postanowiliśmy złożyć mu wizytę - mówi Ewa Grodek, turystka z Warszawy, która razem z chłopakiem wybrała się na wakacje do Juraty. - Gdybyśmy byli w stolicy, z pewnością stalibyśmy ze wszystkimi pod sejmem.
wideo: Ewa Grodek
Okazało się, że nie byli oni jedynymi urlopowiczami, którzy przyszli pod prezydencką bramę tego wieczoru. Zebrało się tam ok. 30 osób i to w różnym wieku. Jak relacjonowała pani Ewa, najmłodszy uczestnik obywatelskiego ruchu w Helu miał 5 miesięcy. Zebranie było wymownym ruchem wynikającym z poczucia obywatelskiego obowiązku - komentują turyści.
Ze świeczek na wjeździe do prezydenckiego apartamentu ustawiono wymowny napis veto.
- Wiemy, że prezydent dowie się o naszej akcji i mam nadzieję, że choć trochę zrobi mu się głupio - dodaje warszawianka. - Czuliśmy się w obowiązku jako Polacy żyjący w demokratycznym państwie do tego, by wyrazić swój sprzeciw wobec działań rządu.
Chwilę później pojawiła się policja. Funkcjonariusze KPP Puck z komendy w Juracie pod pozorem niebezpiecznego zgromadzenia pouczyli i wylegitymowali osoby biorące udział w helskim łańcuchu światła. - Panowie z dużym zrozumieniem podeszli do tego, choć na początku było nerwowo - mówi Ewa Grodek.
Pod koniec demonstracji jej uczestnicy zaczęli skandować: Chcemy veta! Niewykluczone, że turyści zbiorą się ponownie. Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że prezydent dziś w nocy miał opuścić Półwysep Helski.