Żąda przeniesienia go do innego budynku. Sprawę wniósł nawet do chrzanowskiej prokuratury.
W mieszkaniu państwa Brzeszczów przy ulicy 3 Maja w Chrzanowie nie działa wentylacja. Przez kratkę przedostaje się do domu gęsty kurz.
- Najgorzej jest, gdy wiatr wieje z Zachodu. Wtedy po mieszkaniu fruwa chmura pyłu - przekonuje pan Włodzimierz.
- Pył wpada do obiadu, gromadzi się w chlebaku, osiada w naszych płucach - denerwuje się pani Teresa, żona Włodzimierza. Ich koszmar trwa już piąty rok, odkąd zamieszkali w chrzanowskiej kamienicy.
- Niemal co dzień błagam urzędników, by naprawili tę nieszczęsną wentylację. Ci, zamiast wymienić przewody kominowe, wymienili mi okna na plastikowe. To tylko pogorszyło sprawę - twierdzi pan Włodzimierz. Od rana do nocy w jego mieszkaniu są pootwierane wszystkie okna.
- Teraz, gdy zimno, chodzimy po domu w czapkach i rękawicach, by nie zamarznąć na kość. Ale co zrobić, skoro w zamknięciu nie da się oddychać? - rozkładają ręce małżonkowie. Nie chcą dłużej tutaj mieszkać. Proszą gminę o zamianę lokalu.
- Tutaj nie da się żyć. Tylko patrzeć, jak się podusimy - grzmi pan Włodzimierz. Twierdzi, że urzędnicy traktują go jak naciągacza, lekceważąc jego problemy.
Tymczasem oskarżona przez rencistę dyrektor Maria Góra jest odmiennego zdania.
- Wentylację w mieszkaniu Brzeszczów sprawdzali kominiarze. Inspekcja wykazała, że wszystko jest w porządku - przekonuje dyrektor Góra.
Uważa, że pan Brzeszcz chce tylko pozyskać od gminy nowe mieszkanie. - Ta rodzina nie jest fair, bo nie płaci czynszu już od ponad roku - podkreśla dyrektorka.
Pan Władysław odbija piłeczkę. - Skoro administracja ma mnie w nosie, to płacił im nie będę - mówi stanowczo Brzeszcz.
Sprawa trafiła na policję i do chrzanowskiej prokuratury.
- Zbadamy szczegółowo wszystkie okoliczności tej sprawy - zapewnia prokurator Zbigniew Uroda.