Dwóch ratowników już odeszło z pracy, a trzeci złożył właśnie wypowiedzenie. To pokłosie konfliktu z dyrektorem.
- Coraz częściej zamiast myśleć o pacjencie, zastanawiamy się, jaki jeszcze los zgotuje nam dyrektor - mówi jeden z ratowników, który pragnie zachować anonimowość.
Niewykluczone są kolejne odejścia lub też zwolnienia dyscyplinarne pracowników. Pacjenci obawiają się, że któregoś dnia karetka może do nich nie dojechać.
- Będąc świadomy, że problem z obsadą karetek może się pojawić ogłosiłem dodatkowy konkurs i jest podpisana umowa z firmą, która w razie potrzeby zabezpieczy karetki - mówi Waldemar Stylo.
Wizyty na komendzie
Ratownicy podczas wizyt na komendzie muszą tłumaczyć się m.in. z kierowania gróźb karalnych pomiędzy siebie. Jak zapewniają, do niczego takiego nie dochodziło. Donos to efekt wystosowanego przez nich apelu na początku maja br., by nie zatrudniać się w Chrzanowie. Był on reakcją na prowadzoną rekrutację ratowników z innych miast. Po ich apelu nikt nie zgłosił się do pracy.
- Groźby były kierowane bezpośrednio, za pomocą telefonu i internetowo. Czekam na ocenę prokuratury, czy było to przekroczenie prawa. Jeśli tak, to takich osób w szpitalu nie chcemy - uważa Waldemar Stylo.
Majowy długi weekend był gorącym okresem w szpitalu. Kilku ratowników przyniosło zwolnienia L4 i pojawiły się trudności z obsadą. - Próba ściągnięcia w ich miejsce ratowników kontraktowych nie udała się. Zostali oni poproszeni przez kolegów o niebranie dyżurów. W moim odczuciu była to forma szantażu, że jeżeli nie dam podwyżek, to nie zabezpieczę karetek - mówi Waldemar Stylo.
Czterech ratowników będzie musiało także tłumaczyć się ze swoich wpisów zamieszczanych na Facebooku, które miały zaszkodzić szpitalowi.
- To konfabulacje stawiające w złym świetle szpital i działalność dyrektora - mówi Waldemar Stylo.
Karetka bez lekarza
Obawy ratowników budzi również likwidacja od przyszłego roku zespołu specjalistycznego, w skład którego wychodzi lekarz. Ma go zastąpić zespół podstawowy.
- Zespół podstawowy w większości przypadków sobie radzi, co jednak jeśli potrzebny będzie lekarz? Trzeba będzie czekać na karetkę z Olkusza? Tam są dwie „eSki” - mówi jeden z ratowników.
Dyrektor likwidację „eSki” tłumaczy zmianami zachodzącymi w systemie ochrony zdrowia, będących wynikiem m.in. coraz większych problemów z dostępnością lekarzy.
- Jesteśmy jednym z nielicznych powiatów, które jeszcze mają karetkę S. Do tej pory nie mieliśmy problemów z lekarzami, dlatego ona jeszcze cały czas jeździ - mówi dyrektor.
W lipcu zlikwidowany został jedyny w powiecie trzyosobowy zespół, który obsługiwał teren składający się z największej liczby blokowisk. Zastąpiła go dwuosobowa załoga. Ratownicy krytykują to posunięcie. Zwracają uwagę na transport pacjenta, który nie jest w stanie poruszać się o własnych siłach.
- Musimy prosić o pomoc rodzinę, sąsiadów - skarży się jeden z ratowników.
Dyrektor rozumie niezadowolenie pracowników, uważa jednak, że zmiany były konieczne. - Z punktu widzenia pracowników było to rozwiązanie nie po ich myśli. Mamy jednak trzy inne karetki dwuosobowe. Czy inaczej transportuje się pacjentów w blokach w Trzebini niż Chrzanowie? - pyta.
Waldemar Stylo tłumaczy, że te zmiany są konsekwencją m.in. wzrostem stawek za dyżury kontraktowe, o którą walczyli ratownicy z 24 zł za godz. do 30. Ponadto szpital stara się o wydłużenie czasu stacjonowania karetki w Libiążu z 16 godz. do 24 godz.
Zdaniem ratowników decyzja o likwidacji trzyosobowego zespołu była nielegalna. Zawiadomili o niej już Państwową Inspekcję Pracy.
Sprawdź, gdzie w Małopolsce zachodniej zatrudnia się najwięk...
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto