Autorka: Magdalena Balicka, Gazeta Krakowska
- Przez te chaszcze, które nikt nie kosi i obrastają całą okolicę, nie widać, kto się czai za płotem - tłumaczy pani Maria. Tamtego dnia kosiła trawę przed domem. Wyszła z grabiami za bramkę, by odgarnąć także tam resztki zieleni. - Nagle sąsiad, który niedawno kupił dom obok i go remontuje, podbiegł do mnie, krzycząc, że jakiś facet przeskoczył przez ogrodzenie i wbiegł do mojego domu - relacjonuje kobieta. W pierwszej chwili o mało nie zemdlała.
- W tym szoku pokuśtykałam o kulach do środka, myśląc tylko o tym, by nie rzucił się na mojego męża. Karol trzy tygodnie temu miał amputowaną nogę i leży w łóżku - wyznaje kobieta. Z trudem zaczęła się wspinać po schodach na piętro.
- Zobaczyłam młodego, może 20-letniego, rosłego chłopaka. Grzebał po biurku męża - opowiada. Nie potrafi powiedzieć, czy włamywacz nie zabrał kilku cennych numizmatów. - Karol kolekcjonuje stare monety i znaczki. Kolekcja leżała na biurku - dodaje chrzanowianka. Na widok obcego mężczyzny zawołała: „Czego tu szukasz, złodzieju?!”.
- Stwierdził, że pić mu się chce i szuka wody - wspomina pani Maria. Powiedziała obcemu, że cała zgrzewka wody mineralnej stoi w holu, na dole. - Bierz i zmiataj stąd - zaczęłam krzyczeć w nerwach. Intruz jeszcze zaglądnął do innych pokoi i zbiegł z piętra do ogrodu.
- O kulach nie miałam szans go gonić ani nawet sprawdzić, czy nie pochował do kieszeni, co mu wpadło w ręce - mówi przez łzy kobieta.
Na szczęście na dole włamywacz natknął się na sąsiadów, bo słysząc krzyki przybiegł jeszcze jeden. Jeden z nich w dłoni trzymał siekierę. Zatrzymał chłopaka przed ogrodzeniem, zanim ten zdążył przeskoczyć płot w tym miejscu, w którym się dostał na posesję. - Chyba się przestraszył, bo zaczął opowiadać, że gonili go Cyganie i próbował się schronić. Zarzekał się, że nic nie ukradł, tylko chciał szklankę wody - opowiada pani Maria. Nie uwierzyła jednak włamywaczowi.
- Nikt normalny nie przeskakuje płotu i nie wchodzi nieproszony do obcego domu - zaznacza. Dziś żałuje, że pozwoliła tak po prostu uciec przestępcy. - Może strach mnie sparaliżował i dlatego nie zadzwoniłam na policję. Nie pomyślałam o tym - wyznaje ze smutkiem.
Gdy jej sąsiad nakazał intruzowi wyjąć wszystko z kieszeni, ten tylko wygrzebał garść drobniaków. Miał chyba 6 złotych. - To przecież wystarczyłoby mu na butelkę wody w sklepie - podkreśla.
Choć od „odwiedzin” nieproszonego gościa minęło już kilka dni, pani Maria nadal jest niespokojna.
- Wychodząc do ogródka, zamykam dom na klucz, który zakładam na szyję. Zamykam też wszystkie okna - mówi kobieta. Przyznaje, że to bardzo uciążliwe, szczególnie latem, przy upałach. - Karolowi włączam wiatrak, by się nie udusił - dodaje. Niedawno nakrzyczała na pracownika elektrowni, który przyszedł odpisać liczniki. - Gdy chciał wejść na górę, wpadłam w szał. Okazało się jednak, że tam jest przełącznik - dodaje.
Robert Matyasik, rzecznik chrzanowskiej policji, podkreśla, że pani Maria powinna zgłosić tę sytuację niezwłocznie na policję. Stróże prawa próbowaliby namierzyć włamywacza. Nie jest jeszcze za późno na zgłoszenie sprawy.