Mieszkańcy chrzanowskiego osiedla Kąty świętowali w niedzielę odpust w swojej parafii Miłosierdzia Bożego. Obchody zakłócił pożar plebanii, która uległa znacznemu zniszczeniu. Parafianie obiecują pomóc proboszczowi w remoncie budynku.
Mieszkańcy osiedla mówią, że czarne kłęby dymu nagle pojawiły się nad dachem świątyni. Były widoczne nawet w centrum Chrzanowa.
Jadwiga Mikłas z ul. Śląskiej, której dom sąsiaduje z plebanią, jako pierwsza wezwała strażaków. - Byłam przerażona. Płomienie strzelały wysoko w górę, ciemny dym zasłonił widok z okna - relacjonuje kobieta. W pierwszej chwili chciała pobiec z wiadrem wody, by ratować swego proboszcza. Jak dodaje, nadal słyszy dźwięk pękających szyb w oknach plebanii. Straż pożarna dotarła na miejsce pięć minut po jej alarmie.
- Dobrze, że nie było silnego wiatru, bo ogień przedarłby się na mój dom. I tak jednak strawił dzielące nas ogrodzenie i drewnianą szopę - gospodyni pokazuje swoje podwórko.
Cieszy się, że nikomu nic się nie stało. - Nasz proboszcz był w tym czasie w podziemnych salkach w kościele wraz z innymi duchownymi, którzy przyjechali na uroczystości odpustowe. Niczego nie słyszał ani nie widział - mówi pani Jadwiga.
Nie udało nam się porozmawiać z proboszczem, bo wczoraj z samego rana pojechał do Krakowa załatwiać sprawy związane z odszkodowaniem.
Kościelny Kazimierz Rożkowicz mówi, że nadal nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. - Strażacy stwierdzili, że najprawdopodobniej iskra pojawiła się z tyłu budynku, w drewnianej szopie, gdzie trzymane było drewno do kominka. Pewności jednak nie ma - zaznacza.
Nie potrafi oszacować, jak duże mogą być straty. - Pewnie wyniosą kilkaset tysięcy. Odszkodowanie wszystkiego nie pokryje - martwi się Kazimierz Rożkowicz.
Wraz z proboszczem liczą na pomoc parafian. Ci już zadeklarowali wsparcie.
- Trzeba nie tylko odbudować zniszczony dach czy ściany, ale także pomóc w uporządkowaniu całego otoczenia - zaznacza kościelny.
Między parafią a domem pani Jadwigi stoi sterta porozrzucanych, popalonych drewien, resztki blachy z dachu i płotu.
Pożarem są poruszeni wszyscy mieszkańcy Kątów.
- To straszne, szczególnie, że doszło do niego w niedzielę, gdy świętowaliśmy nasz odpust - wyznaje Roman Madejski, przewodniczący os. Kąty w Chrzanowie. Sam nie widział pożaru. Był poza miastem.
Marian Pałka mieszka na ul. Oświęcimskiej, kilometr od plebanii. Widząc pożar z okna wieżowca, myślał, że płonie świątynia.
Kościelny dodaje, że gdyby strażacy nie przyjechali na czas, zniszczenia byłyby z pewnością większe.
- Cud, że ogień nie zajął firan w oknach, bo nie byłoby dzisiaj gdzie odprawić mszy - zaznacza.
Jeszcze w niedzielę po pożarze proboszcz odprawił mszę świętą. Przyszło na nią ponad 70 wiernych z okolicy.
- Wspólnie dziękowaliśmy za to, że nikomu nic złego się nie stało - dodaje kościelny ze świątyni na os. Kąty.
Fakty
W akcji ratowniczej brało udział siedem zastępów chrzanowskich strażaków. Łącznie 25 osób.
Do zdarzenia doszło w niedzielę ok. godz. 14.15. Gaszenie płomieni trwało do godz. 16.
To pierwszy pożar w parafii na os. Kąty w Chrzanowie. W powiecie chrzanowskim w ostatnich latach było już kilka podobnych zdarzeń.
Do największego pożaru doszło w 2011 roku w klasztorze ojców Bernardynów w Alwerni. Pożar strawił wówczas cały dach nad kościołem i klasztorem. W akcji ratowniczej zginął strażak Jerzy Wojtoń z OSP w Alwerni. Naprawa klasztoru kosztowała wiele milionów złotych. Do dzisiaj prace związane z usunięciem zniszczeń nie są całkiem ukończone.
Parafia Miłosierdzia Bożego na osiedlu Kąty powstała w latach 80. ubiegłego wieku.
Liczy ok. 1500 wiernych. Podlega pod archidiecezję krakowską. Proboszczem od 2009 roku jest ksiądz Paweł Zięba, a kościelnym Kazimierz Rożkowicz. Historię kościoła można przeczytać na stronie internetowej: milosierdzie.info.