Już kilkunastu mieszkańców powiatu chrzanowskiego, którzy skorzystali z oferty spółki, zgłosiło się na policję.
Wśród nich była Jadwiga Nowak (nazwisko zmieniono na prośbę Czytelniczki). - Szybko potrzebowałam grubszej gotówki na remont starego dachu i na wyprawkę dla syna. Chłopak znalazł pracę w Anglii, ale nie miał grosza na start - opowiada pani Jadwiga.
Ogłoszenie biura warszawskiej spółki Forminx Finance znalazła w internecie. Zadzwoniła, podała kilka danych i zaproszono ją na podpisanie umowy do Krakowa. Tu dowiedziała się, że zanim dostanie pożyczkę, musi najpierw zapłacić. Łącznie ponad 4 tys. zł, w tym około 1 tys. zł za przygotowanie wniosku. Dopiero w domu poczuła się oszukana.
- Dowiedziałam się jednak, że w ciągu 10 dni będę mogła odstąpić od umowy. W takim przypadku zostałoby mi potrącone 1 tys. zł, ale resztę miałam odzyskać - twierdzi pani Jadwiga. Z umowy to jednak nie wynika. Zamiast pieniędzy pani Jadwiga dostała pismo, aby wskazała jeszcze jedno źródło zabezpieczenia pożyczki.
- Jestem rozwódką na rencie. Nie mogłam spełnić ich warunków, więc postanowiłam zrezygnować z kredytu - wyznaje kobieta. Od tego czasu minęło ponad pół roku. Pani Jadwiga nie doczekała się jednak zwrotu pieniędzy. Prawdopodobnie może o nich zapomnieć na zawsze.
Firma Forminx Finance proponuje klientom pożyczki, ale najpierw domaga się tzw. opłaty przygotowawczej, która nie jest zwracana. - Trzeba przyznać, że jest to zapisane w umowie, ale mało kto dokładnie ją czyta - podkreśla Bernadetta Dereszowska, chrzanowska rzeczniczka praw konsumentów.
Dodaje, że haczyk tkwi w zabezpieczeniu, które spółka akceptuje dopiero po podpisaniu umowy.
Jest ono uznaniowe i firma do woli może wymyślać kolejne przeszkody, żeby pożyczki nie wypłacić.
Zdenerwowani klienci więc rezygnują, a na koncie spółki pozostają wpłacone opłaty przygotowawcze.
